Czasami rodzi się we mnie jakiś głód życia, nie znana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie ciała i duszy jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.
— Barbara Rosiek

środa, 13 lipca 2011

Co by tu tak...ten tego ten...

Karl Kraus
Niechętnie wtrącam się w swoje prywatne sprawy.


Normalnie, ogarnęła mnie taka niechęć, a wręcz wstręt do prowadzenia bloga, że sama nie tego zjawiska nie jestem w stanie pojąć. Może to wynik długotrwałego zakładania i pisania róznych blogów, braku zajęcia w przeszłości i częstego "siedzenia" w necie, nie wiem. Grunt, że na widok komputera odrzuca mnie jakoś takoś. Poza tym mam tak wiele zajęć innego rodzaju, iż ta forma spędzania czasu w ogóle mnie nie nęci. Wieczorem jestem tak zmęczona, że padam.  Dużo czasu spędzam na świeżym powietrzu, mnóstwo czytam, trochę oglądam TV i jestem jakaś szczęśliwasza. Naprawdę nie wiem co się zmieniło, właściwie to chyba nic, nic konkretnego się nie wydarzyło.
Żałuję jedynie, że nie spotkałam się z  Hipcią, ale napisała, że jeszcze zawita w sierpniu do Gdańska, to ją szczapię gdzieś w zaułku.
Z moimi szwagro-siostrami jest już okey. Ważę 72,9 kg. Od dwóch dni (proszę się nie śmiać) odchudzam się dietą 1000 - 1100 kcal.
"Szaleję" na portalu Badoo http://eu1.badoo.com/. I stwierdzam, że w dzisiejszych czasach dziady są beznadziejne. Jak nie godzisz się na seksik na pierwszym spotkaniu, to spadaj, lala, but Ci się widać rozp...
Takie to buty...
Ale ogólnie gra gitara... jak na razie....
Aha, zapomniałam. Zapisałam się od września do szkoły. Będem siem na technika weterynarii edukować, a co...

niedziela, 3 lipca 2011

Tworzę światy równoległe, a Rodzic je rozwala...



„Literatura powinna tworzyć światy równoległe, tworzyć rzeczywistość, a nie opisywać”.

E. Dyczek

Istnieje kilka sprzecznych i nakładających się teorii odnośnie równoległych wszechświatów, ale większość bazuje na prostej zasadzie nieskończoności wszechświata zakładającej, iż wszystko co może się wydarzyć miało już albo dopiero będzie miało miejsce.
Jedna z nich, to taka, że na świat składają się setki, tysiące, może miliony światów równoległych, dziejących się w tej samej chwili, oddzielonych w przestrzeni policzalną liczbą jednostek odległości, a nawet wręcz mogą dziać się równolegle w tej samej przestrzeni i tym samym czasie, korzystając z tego samego układu współrzędnych odniesienia. Światy te mogą tworzyć grupy światów, połączone wspólną cechą mierzalną lub niemierzalną, połączone układem w przestrzeni. Grupy z kolei mogą tworzyć kolejne grupy, i tak dalej, aż do świata jako całości.
W koncepcji, jaką wysunął astrofizyk Lee Smolin zawarte jest, że liczba wszechświatów stale rośnie, a każdy z nich rodzi się w wybuchu, do którego dochodzi po zapadnięciu się gwiazdy do czarnej dziury. Nasz wszechświat też mógł powstać w ten sposób.
Jeśli tak jest w istocie, to mamy do czynienia, tak jak w biologii, ogromną populacja wszechświatów, które z pokolenia na pokolenie zmieniają swoje fizyczne i chemiczne parametry.
Jak jest naprawdę, ja tego nie wiem, nie dość że z przedmitów ścisłych jestem noga, to ponadto nie wiele wiem na temat astronomii i fizyki.
Wiem jedynie, że mam w sobie Wewnętrzne Dziecko. Czasami mówimy o kimś, że zachowuje się jak dziecko. Oznacza to, że ta osoba w swoim emocjonalnym rozwoju nieświadomie zatrzymała się na pozycji dziecka i z tej pozycji reaguje. Czyli będąc osobą dorosłą reaguje dokładnie tak, jak reagowała w dzieciństwie, w przypadku podobnych sytuacji. Np. sytuacji, które wyzwalały w niej podobne uczucia.
Niedojrzałość, a raczej niezaspokojenie potrzeb naszego Wewnętrznego Dziecka prowadzi nas do ciągłej tęsknoty za opieką rodzicielską i do szukania aprobaty u innych, bez której nie możemy podejmować ważnych decyzji przez większą część życia. Wiele dojrzałych kobiet i mężczyzn nadal posiada w swoim wnętrzu bezbronne dziecko, które przejmuje nad nimi kontrolę w istotnych sytuacjach życiowych. Nie mogą oni tym samym sami decydować o sobie. Prowadzą życie osób zależnych od sytuacji i od innych bardziej „ważnych” od nich autorytetów.
Bardzo często boimy się przyznać, że w ogóle Wewnętrzne Dziecko w nas istnieje!!! Przecież jestem dorosłą, poważną, odpowiedzialną osobą – może niektórzy powiedzą. Boisz się przyznać do istnienia wewnątrz Ciebie istoty smutnej, spłakanej, zastraszonej, zrozpaczonej, wściekłej, a jeżeli nawet zdajesz sobie sprawę z istnienia w Tobie takiej istoty, boisz się ją uwolnić. Może i słusznie, gdyż niekontrolowane zdanie się na żywioł może wywołać raczej katastrofalne skutki, niż doprowadzić do lepszego, szczęśliwego życia.
Moje Dziecko tworzy także własne światy równoległe, marzy, ucieka od rzeczywistości, ciągle spragnione jest zabawy.
Małe dzieci bardzo często wymyślają sobie różne rzeczy i mimo naszych obaw jest to normalne zjawisko. Dzieci w ten sposób kształtują abstrakcyjne myślenie i uczą się nowych rzeczy.
Wymyślanie różnych ludzi, przyjaciół i rozmawianie z nimi to także sposób na wyraz nowych przyswojonych zachowań czy postaw. Wielu sławnych i twórczych ludzi wyraźnie wychwalało zalety nieograniczania się wyłącznie do myślenia. Od Czajkowskiego do Junga, od Einsteina do Mozarta, wszyscy twierdzili, że najbardziej inspirujące i twórcze chwile przychodziły do nich w momentach, kiedy wcale świadomie nie myśleli o swojej pracy. Max Plank, jeden z twórców fizyki kwantowej, pisał, że jeśli chce stworzyć nową dziedzinę wiedzy, musi ją mieć najpierw w swojej wyobraźni. Intuicja wskazywała mu, jak do tej koncepcji dotrzeć. Einstein twierdził, że wyobraźnia jest nawet ważniejsza od rozumu. Swoją teorię względności rozpoczął od fantastycznej podróży w kosmos na wiązce światła. Chemik Kukule długi czas pracował nad strukturą pierścienia benzenu. Pewnej nocy miał wizję węża zjadającego własny ogon. To podsunęło mu pomysł, że wąż może doskonale imitować strukturę pierścienia benzenu - i tak doszło do wynalazku. Największe umysły naszego świata wskazują na potrzebę współpracy obu półkul mózgowych. Chociaż wyobraźnia jest czymś, z czym przychodzimy na świat, to nie ćwiczona staje się słabsza, aż wreszcie tracimy tę zdolność. Otóż wyobraźnia jest właśnie taka jak mięśnie ciała.
Moje światy równoległe to świat książek, kina, moje psy, muzyka a ostatnio gra fabularna wspólnie z młodszymi ode mnie o wiele, wiele lat ludżmi.
Wiem, że oprócz Dziecka, mam też w sobie Rodzica. Wewnętrzny Rodzic każdego z nas powstał na skutek introjekcji zachowań, które prezentowali w różnych sytuacjach życiowych nasi rodzice. Poglądy, zasady, reguły wyznawane przez rodziców, ich sposoby reagowania na różne sytuacje pozostawiły trwały ślad w naszej osobowości. Posłużyły właśnie jako budulec dla stworzenia naszego wewnętrznego Rodzica. Jeżeli nasze dzieciństwo upływało pod opieką kochających, wspierających i troskliwych rodziców, taki jest również nasz wewnętrzny stan ego będący rekonstrukcją zachowań rodziców. Werbalnym przejawem obecności wspierającego Rodzica są słowa typu: doskonały, świetny, znakomity, wybitny. Jeżeli natomiast naszemu dzieciństwu towarzyszyli karzący, surowi i pryncypialni rodzice, w ten sam sposób postępuje nasz wewnętrzny Rodzic. Będzie się on uzewnętrzniał poprzez określenia typu: zły, nudny, mało ambitny, leniwy.
Mój Rodzic ciągle neguje tworzenie przeze mnie moich światów, mówi, że jestem niepoważna, bawiąc się z młodszymi ludźmi, że nie umiem sobie znaleść odpowiednich partnerów i stosownych do wieku rozrywek, krytykuje mnie za samotne i częste chodzenie do kina, rozlicza z wydanych na przyjemności pieniędzy, krytykuje spontaniczne inicjatywy i intuicyjne wybory. Jednym słowem nie wspiera, a pogrąża i krytykuje, krytyku, krytykuje...

Takie tam...

Dojrzewam w wielkim cierpieniu poszukiwania nowego, może sensu, może uczuć?
— Barbara Rosiek

Niekiedy mam wrażenie, że przegrałam swoją walkę o życie, chociaż żyję.
— Barbara Rosiek

Boję się śmierci, ale brakuje mi woli życia. Moje życie to ciągłe cierpienie.
— Barbara Rosiek

sobota, 2 lipca 2011

Qwa mać, muszę tu się wyżyć na blogu, bo .... szlak mnie trafi inaczej



Najważniejsze jest napięcie. Rośnie, chociaż to niemożliwe. To się nie zdarza normalnie, a jednak się zdarzyło. To trwa.”
- Anna Nasiłowska
 
 
Szlak mnie normalnie trafia od czasu do czasu. Dziś jest właśnie ten dzień. Tak wypadło, to niczyja wina. Mam chociaż ten blog, na którym m ogę sobie ponarzekać, chociaż nie zawsze bez konsekwencji. Ostatnimi czasy musiałam skasować mojego bloga, bo siostra ze szwagrem przez moje głupie i nieprzemyślane zachowanie przeczytali niepochlebne dla nich posty i obrazilin się. Ostatnio mam prawie codzienne napady jedzeniowe i sporo przytyłam. A jem, bo jestem w życiu nieszczęsliwa. Nie umiem na to nic poradzić, że jest mi źle. Nie umiem sama zamieszkać, żyję w ciasnym mieszkaniu z wiecznie awanturującymi się rodzicami, nie mam żadnych znajomych, wszędzie chodzę sama, faceci, których poznaję to albo socjopaci, albo nieuki i ciamajdy życiowe. Dziś jeszcze moja matka jest szczególnie nie do wytrzymania. Ciągle coś mnie boli, a to brzuch, a to głowa, mam złe wyniki, nie wiadomo z jakiego powodu, problemy skórne i inne. Wiem, wiem, jestem grzesznicą, ponieważ narzekam w sytuacji dla innych komfortowej. Mam mieszkanie, stały dochód bez konieczności pracy, nie mam patologicznego męża i dorastających dzieci, kredytów i innych obciążeń, ani stwierdzonych poważnych chorób. Robię co chcę... Tak, tak, srak... Wiem, ale i tak jestem nieszczęsliwa... :((( Co mam zrobić? Nie umiem tego zmienić w sobie.... Qwa.... Jeba.... świat.... Pier.....lajf.

piątek, 1 lipca 2011

Pamięć dobra, ale krótkoterminowa



Marlen Haushofer
Nikt mnie nie nazywa moim imieniem, a więc wcale nie istnieję.

Ciocia:   Maksiu, a Ty w ogóle pamiętasz jak ja mam na imię?

Maksio: No, no, no...yyyyyyyyyy, Ciocia...