Czasami rodzi się we mnie jakiś głód życia, nie znana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie ciała i duszy jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.
— Barbara Rosiek

niedziela, 30 października 2011

Z kulturą i sztuką za pan brat...

Antoni Kępiński
Świat kultury, tzw. noosfera, jest do życia człowiekowi równie potrzebny jak biosfera.

Na terapii  niedawno poruszyłam temat odczuwanej przeze mnie w życiu samotności... Doszłyśmy do wniosku, iż moim celem nie było uzyskanie dyplomu technika weterynarii, a zdobycie grona przyjaciół. A do tego owa szkoła zupełnie się nie nadaje... Psycholożka doradziła mi szukanie kobiecego kręgu.

Kręgi kobiet" (podobnie jak "kręgi mężczyzn") istniały od wieków i w wielu kulturach świata istnieją do dziś, pełniąc tam bardzo ważną rolę. Dawały poczucie wspólnoty. Kobiety starsze, bardziej doświadczone, pomagały młodszym, które dopiero wchodziły na drogę dorosłego, samodzielnego, świadomego życia. Umożliwiały wymianę informacji i doświadczeń wśród trzech pokoleń - babek, matek i córek. W naszym, cywilizowanym świecie, stworzenie takiego prawdziwego kręgu było by bardzo trudne ze względu choćby na brak czasu i odległości nas dzielące.

Przeszukałam internet i w moim mieście nie ma niestety takowego. Postanwiłam sobie jednak częściej wychodzić z domu, i nie tylko do kina. W zeszłym tygodniu wybrałam się na spotkanie z pisarką organozowane przez jedną z bibiotek. Miałam wiele wątpliowści i poniekąd zmusiłam się do pójścia tam. Byłam jednak mile zaskoczona. Autorka bowiem nosi moje nazwisko, wychowała się w tej samej dzielnicy, jest w zbliżonym wieku do mojego i ma podobne zainteresowania. Pani bibliotekarka na siłę zaciągnęła mnie do niej po spotkaniu i przedstawiła nas sobie. Wyszłam pod  niesamowitym wrażeniem tej osoby. Poczułam przez moment silne pokrewieństwo dusz. Wracając do domu czułam się jakbym...była zakochana. Cóż, emocje szybko opadły, Barbara jest osobą niezwykle zajętą , ma wielu przyjaciół i nie sądzę, aby było nam dane się zaprzyjaźnić.

sobota, 29 października 2011

Problem zaparć - wstydliwy, ale chyba dość częsty...




Pan się naśmiewasz z moich dziedzicznych obstrukcji!

Marian Pażdzioch


Czasem krótka wizyta w toalecie, w oczywistym celu, przeradza się w długie posiedzenie. „Wyrabiasz” się mniej niż 3 razy w tygodniu i to z nie lada wysiłkiem? Kłopoty z oddaniem stolca należą do „tych” tematów, które poruszane są podczas rozmów niechętnie. Nie tylko z uwagi na mało interesujące obszary do rozmów, ale z racji poczucia wstydu. Zaparcia traktowane jak coś bardzo krepującego, choć sprawiają wiele problemów z prawidłowym wypróżnianiem i niepokoją, tak naprawdę pozostawiane są często same sobie. Wiele osób sądzi, bowiem, że zaparcia mogą się zdarzać od czasu do czasu i nie ma w takim zjawisku nic nieprawidłowego. Ale czy faktycznie? Informują przecież o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu przewodu pokarmowego. Są jednym z pierwszych objawów wskazujących na niektóre stany chorobowe. W dodatku dotyczą sporej liczby osób, cierpi na nie co druga kobieta i co czwarty mężczyzna. Do grupy zagrożonych zaparciami kwalifikują się też osoby w podeszłym wieku, zajmujące siedzące miejsca pracy, prowadzące nieregularny tryb życia. Przyczyny zaparć mogą być rozmaite. Najczęściej jednak ich pojawienie się jest skutkiem nieprawidłowych nawyków żywieniowych, czyli jednostronnej diety oraz braku spożywania błonnika, którego często jest brak lub niedobór w pożywieniu. Także spożywanie niskich ilości płynów bądź niewłaściwe ich dobieranie oraz przewlekły brak ruchu wpływają na wystąpienie zaparć i mogą doprowadzić do ich chronicznego pojawiania się. Zaparcia mogą jednak być jednorazowe, wskutek zmiany warunków otoczenia (np. pobytu w nowym miejscu) lub diety bądź powstać w związku ze zbyt długim przebywaniem w pozycji leżącej. Taki typ zaparć mija zazwyczaj bardzo szybko – albo samoistnie albo po zażyciu środka przeczyszczającego. Wśród zaparć wyróżnia się też takie, które mogą być symptomem poważniejszych schorzeń, takich jak choroba wrzodowa, zapalenie lub kamica pęcherzyka żółciowego. Ostre zaparcia u osób z regularnym rytmem wypróżnień sugerować może przyczynę organiczną, taką jak zapalenie otrzewnej, uchyłków itp. Niestety, czasami zaparcia mogą mieć podłoże nowotworowe, co należy podejrzewać zawsze wtedy, kiedy występują one na zmianę z biegunką. Wśród innych przyczyn zaparć znaleźć mogą się niedoczynność tarczycy, zaburzenia elektrolitowe, guzy lub uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego.                    
Spośród zaparć rozróżnia się:
■ zaparcia atoniczne – zmniejszenie napięcia ścian jelit i zahamowanie perystaltyki,
■ zaparcia spastyczne – nadmierne skurcze mięśni okrężnych jelit – utrudnione przesuwanie się treści pokarmowej.
Przyczyny powstawania zaparć można podzielić na pierwotne i wtórne. Do pierwotnych zalicza się: wolny pasaż treści jelitowej, utrudnione wypróżnienie i zespół nadwrażliwego jelita. Do przyczyn wtórnych zalicza się: zmiany anatomiczne, zaburzenia metaboliczne (cukrzyca, niedoczynność tarczycy, otyłość), zaburzenia neurologiczne i psychiatryczne (choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane, choroby naczyń mózgowych, urazy kręgosłupa, depresja). Do zaparć wtórnych przyczyniają się także przyjmowane leki: przeciwbiegunkowe, przeciwhistaminowe, niektóre psychotropowe, opioidy, leki hipotensyjne, sympatykolityki, niektóre antybiotyki, sole glinu i wapnia. Nieodpowiednia dieta ma również wpływ na zaparcia: spożywanie nadmiaru tłuszczu i węglowodanów przy małej ilości płynów i substancji resztkowych, spożywanie posiłków o różnych porach, siedzący tryb życia oraz brak kontrolowanego wysiłku fizycznego.
W aptekach dostępna jest cała masa środków na bazie roślinnej - senesu, aloesu, kory kruszyny. Można także zastosować czopki glicerynowe, olejek rycynowy lub laktulozę. W niektórych sytuacjach, kiedy stan zdrowia nie pozwala na prawidłowe wypróżnianie lub występuje jego zagrożenie, stosowane sąlewatywy.Ja niestety borykam się z tym problemem całe życie, z mniejszym lub większym efektem. W naszej rodzinie, u kobiet, to chyba nawet problem genetyczny. Ponadto u mnie jest to związane z ze złym stanem psychiki, cierpię na zespół jelita drażliwego.

poniedziałek, 24 października 2011

Duchowość ateisty...

Woody Allen
Dla ciebie jestem ateistą, dla Boga - konstruktywną opozycją.

Kilka dni temu dowiedziałam się z Internetu, że jako osoba niewierząca nie posiadam duchowości. Stropiłam się. Przez całe życie żyję w błogim przeświadczeniu, że postawiłam na szlifowanie duchowości właśnie a tu masz babo placek. Postanowiłam złapać byka za rogi i zawalczyć o swoją duchowość. Wiem, "ulicy" nie przekonam, ale posprzątam trochę w pojęciach i przemieszam w hierarchii wartościowania duchowości z Bogiem i duchowości bez Boga. I tym samym zakłócę nieco stan samozadowolenia tych, którzy uważają, że wierzący ma duchowość niejako z automatu, a niewierzący bezdusznym automatem jest. Ateiści mogą wierzyć w wiele różnych rzeczy, ale nie wystarczy w coś wierzyć, żeby wyznawać religię. Można nawet wierzyć w Boga i nie wyznawać żadnej religii – jest się wtedy deistą. duchowość w sensie intelektualnym, kulturalnym, moralnym dostępna jest dla wszystkich i osoby wierzące również z niej korzystają, w różnym stopniu.  Niekiedy odnoszę wrażenie, że umysły wielu osób wierzących są polem bitwy, na którym duchowość głęboka ściera się z duchowością religijną – dogmatyczną, hamującą samodzielne myślenie, osłabiającą empatię, skłaniającą do stosowania przymusu wobec innych ludzi. Ateiści nie muszą prowadzić tej wewnętrznej walki. Nie znaczy to, że z góry dane jest im duchowe oświecenie, natomiast mają czyste przedpole tam, gdzie ludzie religijni muszą przebijać się przez gąszcz archaicznych wierzeń, zakazów i nakazów, zanim znajdą jakieś ziarno prawdy o świecie lub zdecydują się na zwykły odruch solidarności z drugim człowiekiem. Uduchowienie kojarzy się również z takimi uczuciami jak przyjaźń, miłość, zachwyt dla piękna bez trudu możemy tu udowodnić, że ten typ uduchowienia obywa się doskonale bez religii, zaś skłonności do takich zachowań (podobnie jak i do okrucieństwa) można wyprowadzić z biologii. Psychologia ewolucyjna opowiada nam znacznie więcej o podstawach moralności aniżeli wszystkie religie świata. Jeśli jednak założymy, że i dobro, i okrucieństwo jest w naturze, jaką rolę spełniły religie we wzmacnianiu pozytywnego wartościowania zachowań, które oceniamy jako moralne? Odpowiedź jest prosta: złożoną. Skłaniały do refleksji moralnej i służyły jako narzędzie wymuszania ładu społecznego. W równym stopniu wzmacniały zachowania, które określamy dziś jako moralnie pozytywne, jak i zachowania, które są dziś dla nas moralnie odrażające. Wspierały łagodność i wspierały okrucieństwo.
Chrześcijaństwo zaprzągnięte do celów politycznych z prześladowanej początkowo sekty stało się instrumentem władzy i odtąd podlegało prawom, jakie rządzą polityką, a tu, jak wiadomo, trudno rozdzielić, co jest prawdą a co propagandą, nawet jeśli jest to krótki okres czasu, a co dopiero dwa tysiące lat motania i zaciemniania. My przecież po ledwie czterdziestu latach nie jesteśmy w stanie dociec, czy Lech był Bolkiem, czy był wieloma Bolkami, a może jakieś Bolki chcą Lecha wrobić w Bolka… a co dopiero po dwóch tysiącach lat pracowitego gmatwania faktów i przeplatania ich z mitami.

Duchowość "transteisty", czyli kogoś, kto jest ponad wiarę, czy też poza wiarą w bogów, jest przede wszystkim wolna od mocowania się z bogami. A-teista jeszcze się ustawia w opozycji do Boga, transteiście do niczego to już nie jest potrzebne. Ateista (często jeszcze) neguje święta kościelne, jest antyklerykałem, boi się kościelnych rytuałów, symboli itd. itp. Tymczasem transteista traktuje święta kościelne jako (fajne, barwne, umilające życie) obrządki zgodne z tradycją społeczeństwa, w którym żyje. I tyle. Tylko tyle i aż tyle. Jednym słowem kościelne obrządki są pozostałościami tradycji religijnych, ale nie są równoznaczne z wiarą w Boga. I proszę, coraz więcej jest ludzi, którzy urządzają sobie święta, ale do kościoła już dawno nie chodzą, lub chodzą jeszcze do kościoła, ale już nie wierzą. Bo nie trzeba wierzyć w Światowida, żeby mieć frajdę z puszczania wianków na Wiśle. Nie musi się być wierzącym, żeby brać udział w pochówku w obrządku kościoła katolickiego (lub jakiegoś innego). Ale tak jak nie jestem przeciwna temu, że ktoś sobie wierzy w co sobie chce wierzyć, zgodnie z zasadą wolności sumienia, tak jestem absolutnie przeciwna temu, żeby jakakolwiek wiara stanowiła o prawie. To już jest autentycznym anachronizmem. Nie wyobrażamy sobie przecież nastania szariatu w kraju katolickim, prawda? Nie zapraszamy mułłów w turbanach czy szamanów odzianych w ptasie pióra i liście palmowe do dyskusji o nowych prawach w państwie, bo byłoby to niedorzeczne, czyż nie tak? Otóż dla mnie jest równie niedorzeczne, gdy na przykład o prawie do zapłodnienia in vitro dyskutuje ksiądz w sutannie. Śmieszne, jeżeli dyskutuje (przecież z góry wiemy, co powie, jakiej retoryki użyje), tragiczne, jeśli faktycznie wpływa na prawo w świeckim, czyli nowoczesnym państwie. Duchowość w Bogu musi pozostawać sprawą prywatną stawiającą na nią ludzi.
Ateizm w odróżnieniu od religii nie głosi swojej wyższości moralnej. Duchowość ateisty obywa się bez duszy i bez duchów, korzysta z piękna jakie pozwala nam odkrywać nasz umysł, ale odkrywając swoje biologiczne dziedzictwo, skłonności zarówno do zachowań altruistycznych, jak i okrutnych; ateista żyje w lęku przed ujajeniem umysłu duchowością opartą czy to na kiczowatych katechizmach, czy na kiczowatych książeczkach z myślami przewodniczącego Mao. Grozi nam nie tylko pokusa uduchowionego łajdactwa, ale i uduchowionej tępoty. Toksyczność barbarzyńskiej duchowości doskonale ogranicza możliwości poznania i komunikacji z innymi.
Ateizm nie eliminuje tych zagrożeń, może je zaledwie zmniejszać. Ateizm daje to, co odbiera religia – wolność myślenia, głęboką duchowość. Ateizm umożliwia dyskusję, sprzyja tolerancji, stwarza przestrzeń wyboru.Bunt przeciwko brakowi autentyzmu w czynnościach i postawach religijnych oraz tęsknota za prawdą odbrązowioną z tabu, które często , mimo dwudziestego pierwszego wieku , towarzyszy postawom religijnym.  Natomiast nasz ateizm dwudziestego pierwszego wieku często rodzi się już w naszych rodzinach , które deklarując swoją religijność( np. katolickość) nie przeżywają postaw religijnych. Traktują je jako swego rodzaju polisę ubezpieczeniową . Lepiej pójść w niedzielę do kościoła , lepiej w piątek nie jeść mięsa, lepiej,lepiej,….. I tak lepimy swoje wątpliwości i lęki przed Bóstwem , którego z własnego lenistwa nie chcemy poznać .Nie przeżywamy postawy religijnej ponieważ swoje czynności religijne wykonujemy ze strachu , automatycznie , bo tak wypada i jeszcze może ze stu tysięcy innych powodów ale żaden z nich nie ma właściwego odniesienia do Boga. Idę do kościoła bo chcę się spotkać z Bogiem , który jest treścią mojego życia i motorem moich postaw i postępowania. Przestrzegam postów i nie jem w piątek czekolady, którą uwielbiam bo czynię to jako wyraz mojego poświęcenia Bogu. Nasza religijność stała się bardzo mechaniczna i daleka od Ewangelii .
Proponuje bardziej psychologiczne ujęcie duchowości, zgodnie z teorią wielowymiarowości ludzkiej inteligencji. W tym ujęciu duchowość to niejako rozszerzenie inteligencji emocjonalnej, a więc polegającej na świadomości i możliwości kontroli własnych odczuć i emocji, a także rozpoznawania ich (i modyfikowania) u innych. Tak rozumiana duchowość oznacza więc pewną zdolność jednostki do widzenia sensu życia, kierowaniu się w nim jakimś zinternalizowanym systemem wartości. Mówi się tu także o samoświadomości, umiejętności pokonywania cierpienia i bólu, wyrzeczeniach i temu podobne.
Idąc tym tropem - pytanie o duchowość ateisty jest błędne - każdy ma ją w mniejszym bądź większym stopniu.

niedziela, 23 października 2011

sobota, 22 października 2011

I znów test...



Marie von Ebner-Eschenbach
Szczęśliwi pesymiści. Jak bardzo się cieszą, ilekroć udowodnią, że nie ma radości.

Bosheee, teraz się przeraziłam, a przecież się leczę farmakologicznie i uczestniczę już w trzeciej terapii:

Oto wynik kolejnego testu:

Somatyzacje

Skala ta mierzy poczucie dyskomfortu spowodowane dolegliwościami cielesnymi, charakterystycznymi dla nerwic. Pytania obejmują objawy związane z mięśniem sercowym, żołądkiem, układem oddechowym oraz innymi narządami i układami. Uwzględnione zostały także bóle pleców, głowy i mięśni, jak również somatyczne objawy lęku.
Twój wynik - 0.5. Jest to wynik niski.

Natręctwa

Skala ta mierzy myśli i zachowania charakterystyczne dla zespołu obsesyjno-kompulsywnego (czyli natręctwa i czynności przymusowe). Skala ta koncentruje się więc na myślach, impulsach i działaniach, których osoba badana doświadcza jako nie do powstrzymania i nieodpartych, choć niechcianych i nie swoich. W skali tej mieszczą się także ogólniejsze zaburzenia poznawcze (np. pustka w głowie, wspomnienia problemów, kłopotów).
Twój wynik - 2.2. Jest to wynik bardzo wysoki.

Nadwrażliwość interpersonalna

Skala ta mierzy poczucie nieadekwatności interpersonalnej, niższości, szczególnie w porównaniu z innymi osobami. Osoby uzyskujące wysoki wynik w tej skali mają skłonność do autodeprecjacji, niskiego poczucia własnej wartoœci, niepokoju i dyskomfortu w kontaktach z ludźmi. Charakteryzuje je także poczucie wyczulonej samoświadomości i negatywne oczekiwania odnoszące się do komunikacji interpersonalnej.
Twój wynik - 3.2. Jest to wynik bardzo wysoki.

Depresja

Skala ta uwzględnia szeroką grupę objawów wchodzących w skład zespółu depresyjnego. Reprezentowane są objawy dysforii, obniżonego nastroju, jak również utraty zainteresowania jakąkolwiek aktywnością, brak motywacji, brak energii życiowej. Skala ta odzwierciedla także uczucie beznadziejności i bezradności, poznawcze oraz somatyczne objawy depresji. Dwie pozycje odnoszą się do myśli samobójczych.
Twój wynik - 3. Jest to wynik bardzo wysoki.

Lęk

Skala ta zawiera objawy i zachowania wiążące się z wysokim poziomem lęku. Zostały w niej uwzględnione ogólne wskaźniki, takie jak niepokój, nerwowość, napięcie, a także somatyczne objawy lęku, jak kołatanie lub przyśpieszone bicie serca. Poszczególne punkty odnoszą się do uogólnionego lęku, ataków paniki oraz jeden dotyczy uczucia dysocjacji.
Twój wynik - 1.6. Jest to wynik wysoki.

Wrogość

Skala mierząca poziom wrogości jest skonstruowana w oparciu o trzy kategorie: myśli, uczucia i zachowania. Punkty tej skali odnoszą się do uczuć rozdrażnienia, irytacji, impulsywnego niszczenia przedmiotów oraz częstych i niekontrolowanych wybuchów złości.
Twój wynik - 1.5. Jest to wynik wysoki.

Fobie

Skala ta obejmuje epizody ostrych stanów lękowych lub agorafobii. W punktach tej skali są reprezentowane lęki związane z podróżowaniem, otwartymi przestrzeniami, tłumem czy miejscami publicznymi i pojazdami. Dodatkowo dołączono kilka punktów przedstawiających zachowania związane z fobiami społecznymi.
Twój wynik - 1.9. Jest to wynik bardzo wysoki.

Myślenie paranoidalne

Skala ta mierzy objawy myślenia paranoidalnego. Punkty tej skali odnoszą się do myślenia projekcyjnego, wrogości, podejrzliwości, egocentryzmu, iluzji, braku autonomii i urojeń wielkościowych.
Twój wynik - 2.8. Jest to wynik bardzo wysoki.

Psychotyczność

Skala obejmuje zarówno zachowania typowo psychotyczne, jak i charakterystyczne dla rzekomego procesu psychotycznego. Cztery pozycje zawierają osiowe objawy schizofrenii wymieniane przez Schneidera: omamy słuchowe, transmitowanie myśli, kontrolowanie myśli z zewnątrz i nasyłanie myśli, jak również mniej znaczące psychotyczne zachowania, będące wskaźnikami schizoidalnego stylu życia .
Twój wynik - 1.5. Jest to wynik wysoki.


Pamiętaj także, że wyniki tu uzyskane mają jedynie ograniczoną wartość informacyjną i nie mogą zastąpić indywidualnej diagnozy psychologicznej, ani diagnozy lekarskiej. O ile kwestionariusz SCL-90 może być z powodzeniem stosowany do grupowych badań nad efektownością psychoterapii, to jednak do indywidualnych wyników należy podchodzić z dużą ostrożnością.

Zobacz także artykuł:
"Zastosowanie kwestionariusza SCL-90 w badaniach nad efektywnością psychoterapii"

A to o samym powyższym teście:

Kwestionariusz SCL-90 mierzy nasilenie objawów psychopatologicznych, na które często uskarżają się pacjenci poszukujący pomocy psychoterapeutycznej i psychiatrycznej. Narzędzie składa się z 90 pozycji, odnoszących się do dziewięciu podstawowych zespołów objawów.

Poniżej zestawiono wyniki badań prowadzonych przy użyciu kwestionariusza  uszeregowane w kolejności od najniższego do najwyższego poziomu nasilenia objawów psychopatologicznych w badanej grupie:
  • Zestawienie dotychczasowych badań z zastosowaniem SCL-90
    Skale SCL-90 terapeuci odwykowikobiety po PROmężczyźni po PROalkoholicy (mężczyźni)kobiety współ-
    uzależnione
    alkoholiczki (kobiety)bezdomni alkoholicyDDA
    somatyzacje0,60,80,80,91,21,11,21,4
    natręctwa0,91,01,11,41,51,51,72,2
    nadwrażliwość interpersonalna1,00,90,91,31,31,51,51,8
    depresja0,90,90,91,31,51,61,71,9
    lęk0,90,80,91,31,41,51,61,9
    wrogość0,90,70,71,11,31,21,01,7
    fobie0,40,30,30,90,51,11,00,8
    myślenie paranoidalne0,70,80,91,41,31,51,71,8
    psychotyczność0,40,60,61,00,91,11,41,4

    To test do badania efektywności psychoterapii!!!!!!!!!

poniedziałek, 17 października 2011

Uniwersytet Drugiego Wieku

Antoni Czechow
Uniwersytet rozwija wszystkie zdolności, między innymi głupotę.

Akademia 30+ w Trójmieście to projekt edukacyjny, w ramach którego organizowane są wykłady akademickie i zajęcia warsztatowe z różnych dziedzin nauki i sztuki.
Akademia 30+ powstała w 2007 r. z inicjatywy Fundacji dla Uniwersytetu Jagiellońskiego i Gdańskiej Fundacji Rozwoju im. Adama Mysiora (obecnie, niezależnie od siebie, działa w trzech miastach: Gdańsku, Krakowie i Czestochowie).

Akademia 30+ nie jest uczelnią w sensie formalnym. Od słuchaczy nie wymaga się zdawania egzaminów, zaliczania ćwiczeń ani też uczestnictwa we wszystkich zaplanowanych zajęciach.
To raczej propozycja dla osób, które formalną edukację mają już za sobą, ale nadal chcą się rozwijać intelektualnie.  

W ciągu trzech lat w ramach Akademii 30+ w Trójmieście odbyło się ponad 70 wykładów. Wśród prelegentów byli tak znakomici naukowcy, jak prof. Maria Poprzęcka, prof. Magdalena Środa, prof. Edmund Wnuk-Lipiński, prof. Bogdan Wojciszke, prof. Cezary Wodziński, prof. Zbigniew Lew-Starowicz, prof. Rafał Ohme, prof. Zbigniew Izdebski, prof. Zbigniew Mikołejko, prof. Tadeusz Bartoś, prof. Jerzy Vetulani, prof. Jerzy Jarzębski.

Akademia 30+ oprócz wykładów organizuje również zajęcia warsztatowe (warsztaty psychologiczne, teatralne, kabaretowe, muzyczne, fotograficzne), wspólne wyjścia do teatrów i muzeów, wycieczki naukowe (w 2010 r. słuchacze Akademii wybrali się wspólnie do Krakowa).
Organizowane są również spotkania o charakterze towarzyskim, których celem jest integracja słuchaczy Akademii.

Tam bywam czasami...
http://akademia30plus.pl/

niedziela, 16 października 2011

Zrobiłam sobie test...


Katarzyna Grochola
Nie wydaje mi się, żeby człowiek musiał być pesymistą. Chyba że ktoś żyje gdzieś daleko, w jakimś kraju, w którym jest obrzydliwie dobrze, wesoło, ciepło, bogato - to bardzo proszę, wtedy maleńka dawka pesymizmu jest wskazana, dla zachowania równowagi, zdrowia psychicznego oraz harmonii.
Co innego, kiedy żyjemy tu i teraz. Tutaj jest potrzebna potężna dawka optymizmu, z tych samych powodów. To znaczy dla zachowania równowagi w przyrodzie.
Skaczę se po blogach, tu i tam swą zakutą pałę wsadzam i znalazłam link do testu:
http://www.psychologia.net.pl/testy.php?test=soc, to se i go zrobiłam. Jak zrobiłam, to się nie ucieszyłam...

Bo i z czego, oto mój wynik:

75

"Twój wynik oznacza, że zarówno świat zewnętrzny jak i siebie samego, swoje emocje, potrzeby i postępowanie postrzegasz jako niezrozumiałe, nieuporządkowane, niespójne i niejasne. Przyszłość zazwyczaj wydaje Ci się nieprzewidywalna.

Jeśli nawet próbujesz przewidywać przyszłość, jawi Ci się ona w czarnych barwach. Lękasz się, że najprawdopodobniej nie będziesz umieć poradzić sobie z problemami, jakie może przynieść życie. Nie wierzysz w to, że wszystko ułoży się dobrze, przeciwnie - obawiasz się, że życie może stać się nie do zniesienia. Nie dość, że sam (-a) sobie z nim nie radzisz, ale także nie spodziewasz się znikąd pomocy, bo uważasz, że nie możesz liczyć na nikogo.

Nie masz także motywacji do działania. Nie czujesz, by życie miało sens, ani, by przynajmniej część problemów, jakie niesie życie, warta była wysiłku, poświęcenia i zaangażowania. Problemy zniechęcają Cię do życia, spostrzegasz je jako piętrzące się przeszkody nie do przebycia, a nie jako wyzwania, które warto podejmować.

Podsumowując, świat jest dla Ciebie nieprzewidywalny i niezrozumiały; wymagania stawiane przez życie wydają się nie do spełnienia; zaś próby spełnienia tych wymagań wydają Ci się niewarte wysiłku i zaangażowania.

Twoja postawa wobec życia może owocować niską odpornością na choroby, a także może mieć negatywny wpływ na długość Twojego życia. Oprócz większej podatności na choróby somatyczne, istnieje także duże prawdopobieństwo, że cierpisz na zaburzenia emocjonalne, takie jak depresja, czy nerwica.

Jest też prawdopodobne, że prowadzisz niezdrowy tryb życia. Być może nadużywasz alkoholu, używek (kawa, herbata) leków lub innych substancji psychoaktywnych, niewłaściwie lub nieregularnie się odżywiasz, palisz papierosy i nie uprawiasz żadnego sportu dla zdrowia.

Istnieje także zwiększone ryzyko, w porównaniu do innych osób, że Twoja sytuacja rodzinna pozostawia wiele do życzenia. Być może jesteś żoną lub mężem osoby uzależnionej od alkoholu, ofiarą przemocy fizycznej lub słownej agresji. Jeśli masz dzieci, istnieje większe ryzyko, że sam (-a) zachowujesz się wobec nich agresywnie. Możesz mieć także tendencje autoagresywne, takie jak myśli samobójcze, próby samobójcze i samouszkodzenia.

Jeśli powyższa interpretacja jest trafna, zachęcamy Cię do poszukiwania pomocy psychologicznej.

Pamiętaj także, że wyniki tu uzyskane mają jedynie wartość informacyjną i nie mogą zastąpić indywidualnej diagnozy psychologicznej, ani diagnozy lekarskiej.

Jeśli chcesz uzyskać więcej informacji o Kwestionariuszu Orientacji Życiowej i porównać swój wynik z wynikami różnych grup osób, przeczytaj artykuł
"Poczucie koherencji, a zdrowie i choroba w koncepcji A. Antonovsky'ego" . " - czytaj tu:
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=65
A oto statystyczne wyniki innych:
Zestawienie dotychczasowych badań kwestionariuszem SOC-29
<><><><><> <><><><><> <><><><><>
Grupa
LiczebnośćPoczucie
koherencji
- średnia
1. kobiety z zespołem depresyjnym (Warszawa) [1]  13 99
2. pacjenci z zaburzeniami nerwicowymi (Warszawa) [1]  36102
3. pacjentki z zaburzeniami nerwicowymi (Warszawa)[1]  54109
4. współuzależnione kobiety przed terapią współuzależnienia [4] 105118
5. pielęgniarki z łódzkich szpitali [2]1023125
6. robotnicy fabryczni stanu Nowy Jork [3] 111133
7. studenci amerykańscy [3] 336133
8. grupa kontrolna zdrowych mężczyzn (Warszawa) [1]  31136
9. próba reprezentatywna mieszkańców Izraela [3] 297136
10. współuzależnione kobiety po terapii [5]  53139
11. grupa kontrolna zdrowych kobiet (Warszawa) [1]  38139
12. współuzależnione kobiety pół roku po terapii [5]  53139
13. amerykańscy magistranci psychologii [3]  59140
14. słuchaczki Studium Pomocy Psychologicznej (pracownice odwyku) [4]  66141
15. pracownicy służby zdrowia w Edmonton [3] 108149
16. studenci szkoły oficerskiej w Izraelu [3] 338160

Czyli ze mną jest tragicznie, o Dżizys...

sobota, 15 października 2011

Zgubić dziecko...


Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym.
Phil Bosmans

Na całym świecie 25 maja to dzień zaginionego dziecka.Jest to także dzień solidarności z cierpiącymi rodzicami, którzy do dziś nie odnaleźli swoich zaginionych dzieci. Koordynatorem działań w Polsce jest ITAKA – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych.
W Polsce co trzy dni ginie bez wieści dziecko, które nie skończyło siedmiu lat (115 w 2007 roku). Codziennie ginie dwoje dzieci w wieku 7 – 13 lat (805 w 2007). Każdego dnia policja przyjmuje zgłoszenia o 10 zaginionych nastolatkach w wieku 14-17 (3710 w 2007). Większość tych zaginięć wyjaśnia się, ale nie wszystkie szczęśliwie. Po każdym roku kilkadziesiąt spraw pozostaje niewyjaśnionych. Kilkulet­nie dzieci giną, ponieważ dorośli źle nimi się zaj­mują. Dziecko jest niezwykle ruch­liwe i ciekawe świata, więc nawet chwila nieuwagi opiekuna może się skończyć nieszczęś­ciem. Dziecko jest pon­adto małe – może się łatwo zgu­bić w tłu­mie (np. w cen­trum handlowym).

Właśnie czytam książkę "Głębia Oceanu" autorstwa: Jacquelyn Mitchard.
Na nie więcej niż pięć minut zostawiła Beth Cappadora swego trzyletniego synka Bena pod opieką starszego brata, siedmioletniego Vincenta. W ciągu tych pięciu minut Ben zniknął bez śladu. Mimo wysiłków policji przez następne dziewięć lat nie udało się rozwiązać tej ponurej zagadki, która zrujnowała rodzinne życie Beth, jej męża i drugiego syna. I nagle po owych tragicznych dziewięciu latach, zdarzyło się coś, co wprowadziło do ich mrocznego, lodowatego świata bólu i poczucia winy nikły promyk nadziei. Niezwykle wysoko oceniana przez krytykę i czytelników książka łączy fascynującą, pełną zagadek intrygę z głęboką psychologiczną refleksją. To przejmująca opowieść o rodzinie dotkniętej nieszczęściem, o jej rozpadzie - i odrodzeniu. Książka ta niezwykle mnie poruszyła. Wyobraziłam sobie jakbym czuła się gdyby zaginął nagle Maksio... i przejął mnie chłód lęku nie do opisania. Weszłam nawet na blog : http://bezsladu.blogspot.com/2011/05/gdzie-sa-te-dzieci.html i zobaczyłam, że takie rzeczy jednak się zdarzają. Straszne...

 

piątek, 14 października 2011

Leniwe, jesiene dni... (ciągną się jak papier toaletowy).



A za oknami jesień – młodopolska dama
w woalu szaromglistym przechadza się sama,
umarłe drzewa żegna, zwiędłe liście liczy
– pamiątki snu o lecie, minionych słodyczy…


Anna Maria Kowalczyk

Od poniedziałku jestem "bezrobotna", siostra zachorowała i jest na zwolnieniu, jest więc w domu z dziećmi. Nudzi mi się więc strasznie, staram się zabijać nudę :), ale jakoś nie za bardzo się daje. Leżę całymi dniami na łóżku i czytam. Bo co niby mam innego robić. Trochę jestem zaziębiona, a na dworzu zrobiło się już dość zimno i deszczowo. Jak bardzo szkoda mi minionego lata, uwielbiam je. Przeczytałam już w tym tygodniu około czterech książek, dwa razy byłam u dzieci i siostry. Wybrałam się nawet na wykład inauguracyjny do Akademi Trzydzieści Plus. Nie był zbytnio ciekawyy.
Z całą pewnością mam jakąś odmianę bulimi. Moje całe życie kręci się wokół jedzenia. Albo się odchudzam poprzez drakońskie diety albo obżeram do nieprzytomności i zaburzeń gastrycznych. Jedzeniem kompensuję sobie złe samopoczucie, niezadowolenie z życia, poczucie bezsensu wszystkiego, co mnie otacza. Potem mam strasznego kaca moralnego, jak alkoholik po zapiciu. Obiecuję sobie, że nigdy więcej, a już nastepnego dnia lecę po słodycze. To takie zamknięte koło, nie wiem jak to zmienić. Nie mam pojęcia. Przecież biorę leki, chodzę na terapię i nic...
Nie jestem otyła, w sumie ciągle na granicy nadwagi i wagi prawidłowej. Ale co z tego jeśli jestem w stanie zaakceptować siebie jedynie przy wadze 69 kg, a ważę 75.
Nie umiem sobie tego logicznie przetłumaczyć.
Dlaczego podejrzewam bulimę, skoro nie wymuszam wymiotów? Po prostu nadużywam środków przeczyszczających, a to także rodzaj bulimicznego zaburzenia. Tak gdzieś czytałam.
Generalnie jestem jak zwykle zdołowana, smutna, znudzona i do doopy. Pozdro...

niedziela, 9 października 2011

Sen


Sen, każdy sen, jest jak psychoza. Ze wszystkim, co do niej należy: pomieszaniem zmysłów, szaleństwem, absurdem. Taka krótkotrwała psychoza.
Janusz Leon Wiśniewski 

poniedziałek, 3 października 2011

Taki jeden test...



Robert Bly
Charakterystyczną cechą współczesnej psychologii jest kojarzenie wszystkiego, co się da, z matką. Zarówno Freud, jak i Jung byli maminsynkami, a nasza psychologia od nich się wywodzi.
Test Rorschacha, test plam atramentowych, Ro - test projekcyjny, stworzony w 1921 roku przez szwajcarskiego psychoanalityka Hermanna Rorschacha. Na podstawie testu wnioskuje się o nieświadomych treściach psychicznych, cechach osobowości i zaburzeniach psychicznych (jest on używany w diagnozie klinicznej).
Test składa się z 10 tablic z plamami atramentowymi (5 szaroczarnych, 2 szaroczerwone i 3 kolorowe). Tablice prezentuje się osobie badanej, która opowiada, co na nich widzi. W odpowiedziach bierze się pod uwagę:
  • interpretowany obszar (całość, części)
  • determinantę odpowiedzi (kształt, barwa, pozorny ruch)
  • poziom formy (zgodność obrazu z bodźcem)
  • treść (ludzie, zwierzęta etc.).
Mierzony jest także czas reakcji na poszczególne tablice. Wypowiedzi są klasyfikowane według klucza, na podstawie którego tworzony jest tzw. psychogram. Test Rorschacha uchodzi za narzędzie rzetelne, natomiast jego trafność jest przedmiotem dyskusji, ze względu na dużą dowolność interpretacji wyników i brak należytej walidacji

Test ten jest przedmiotem mojej wielkiej fascynacji. Kojarzy mi się z kartami Tarota. Zawiera dziesięć plansz z dziwacznymi rysunkami, w którym każdy widzi co innego. Każda plansza symbolizuje inną sferę osobowowści i na podstawie  indywidualnej interpretacji rysunku przez badanego, psycholog zbiera wiedzę o pacjencie. Kiedyś chodizłam prywatnie do terapeuty i robił mi ten test. Powyższa plansza symbolizowała moje relacje z matką. Zauważyłam w niej dwie osoby uprawiające paintball. Faktycznie moje relacje z mamą przypominają się takie ciągłe przepychanki, jakąś walkę.

Ta ostatnia dotyczyła mojego ojca i relacji z mężczyznami. Okazała się się, że postrzegam ich jako jakichś dziwnych, monstrualnie śmiesznych olbrzymów. Nieporadnych i słonowatych. Coś w ten deseń,  to było już dawno i mało pamiętam.

sobota, 1 października 2011

Czy zabijanie nudy to morderstwo?


Antoni Kępiński
Nuda i pośpiech z psychologicznego punktu widzenia mają wiele cech wspólnych. W obu czas obecny jest przeszkodą, chce się go [...] najszybciej pokonać.
Tak spędzam wolny czas: z zimną krwią zabijam nudę...