Czasami rodzi się we mnie jakiś głód życia, nie znana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie ciała i duszy jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.
— Barbara Rosiek

piątek, 10 sierpnia 2012

Niechciany adorator.

Mam od dwóch lat znajomego w sieci. Myslę, że taki internetowy kontakt z tą osobą mi całkowicie wystarcza.  Dowiaduje sie notorycznie od niego, ze on jest we mnie strasznie zakochany. Ja nie jestem absolutnie w nastroju na angażowanie się we flirt z nim i mówię mu wprost, że pozostanie zawsze dla mnie kolegą. Do niego to po prostu nie dociera. Mam wrażenie, że ma jakieś zaburzenia emocjonalne, skoro twierdzi, iż ja kiedyś tam przekonam się do niego i zamieszkamy razem. Różni nas poziom intelektualny, poglądy, zainteresowania, on właściwie nigdy nie pamięta, jakie są moje bieżące problemy i przekonania na różne sprawy. Jest niezwykle zadufany w sobie i uważa, że to iż go nie chcę to jedynie moja zła wola. W nocy przysyła mi esemy miłosne i rozważania o wspólnej przyszłości. Ręce mi opadają... Chciałabym mieć z nim kontakt, jest mi potrzebny jako kolega, znajomy, może nawet przyjaciel. Niestety facet przeszło pięćdziesięcioletni nie rozumie, iż pokochać kogoś nie da się na zawołanie.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Pustka i monotonia...

W tym cho­ler­nym życiu pot­rzeb­na jest miłość, która męczy, du­si i za­bija... bez niej jest wiel­ka pustka 
J. Morrison


Ciągle odczuwam pustkę i bezsens życia. Cokolwiek bym nie robiła, albo o czym bym nie myślała wydaje mi się bezcelowe i nudne. Moje życie kojarzy mi się z wielką plażą, pozbawioną urozmaiceń, pod wielkim, gorącym słońcem i jednostajnym szumem morza. I wcale nie jest to miłe i przyjazne miejsce. To wręcz bezludna pustynia, która nie ma końca, ni początku, jest jałowa i nic nie da się na niej wybudować.
Widzę, że moja mama czuje się podobnie. Nic w jej życiu (tak jak i w moim się nie dzieje, nie mamy żadnych pragnień i planów na przyszłość), całe dnie upływają nam na siedzeniu w domu i przed komputerem. Ja przynajmniej staram się jeszcze na  siłę coś robić, gdzieś wychodzić. Ale to w niczym, na dalszą metę, mi nie pomaga. Mama co prawda, ma w odróżnieniu ode mnie męża. Lecz w rzeczywistości żyje tak jak by go nie miała. W sumie mieć kogoś kto nie "nadaje na Twoich falach", nie można z nim na swoim poziomie intelektualnym porozmawiać, nie ma się wspólnych zainteresowań, nie pociąga nas ten ktoś seksualnie, ani nie daje nam poczucia bezpieczeństwa, to już wolę żyć na swojej bezludnej pustyni-wyspie. Odnośnie wagi ciała, to parę lat temu kiedy ważyłam o 8 kg mniej niż teraz, nie byłam wcale szczęśliwsza, ani nie  byłam bliżej swego mitycznego ukochanego. otaczali mnie tacy sami poprańcy jak teraz.

 Idę ulicą - pus­te miejsca.
Płaczę - pus­te słowa.
Wierzę - pus­te myśli.
I na cmen­tarzu - 
pus­te groby.
I we mnie jest ta­ka pus­tka. I w nas wszystkich. 
B. Rosiek

sobota, 4 sierpnia 2012

Czemu ja się urodziłam taka durnowata?


Urodzić się głup­cem to nie wstyd. Wstyd tyl­ko głup­cem umierać. 
Zastanawiam się czemu ja muszę być taka dziwna, psychiczna, nienormalna, inna od innych, tych zwyczajnych... Ciągle mi w życiu, źle, ciągle nudno, pusto, bez sensu, bez celu... Czym jest właściwie sens życia? Kiedy człowiek jest naprawdę szczęśliwy? Co mam zrobić, aby mi było dobrze w życiu? 

piątek, 3 sierpnia 2012

Azunia vel Sara wyszła z ZK.



Ratując jednego psa, nie zmienimy świata...ale świat zmieni się dla tego jednego psa.


autor nn


Właśnie wróciłam ze schroniska. Sytuacja ułożyła się następująco:w poniedziałek znalazłam Azunię. Nie mogłam o niej zapomnieć. We wtorek udałam się do schroniska i obgadałam z kierownikiem sytuację prawną Azuni jako psa zagubionego, okazało się że ma wszczepionego czipa. W świetle prawa ma własciciela i jest on za nią odpowiedzialny. Za interwencję schroniska musi zapłacić 60 coś złotego, a każdy kolejny dzień pobytu psa w tej placówce kosztuje 8 zł. Nie może też być suczka przez nikogo adoptowana do czasu orzeczenia przez sąd pozbawienia prawa własności, a w praktyce takie sprawy ciągną się i z dwa lata. Gdyby właściciel się jej zrzekł pisemnie, musi zapłacić za to miastu kolejną stówkę, czyli ogólnie nieciekawie. Widziałam Azunię za kratą i jej skamlenie doprowadziło mnie do łez. W środę zadzwoniłam do schronu, podjąwszy uprzednio świadomą decyzję, że jeżeli właściciel nie będzie miał kasy na jej wykup, opłacę mu tą kwotę. Pan kierownik powiedział, że właściciel ma tylko 60 zł, bo jest bezrobotny, z tego co ja w poniedziałek ustaliłam na osiedlu, to jest zwykły "chlorek". Ale miłość suczki do niego, powaliła mnie na łopatki. Dostałam do niego numer komórki i zadzwoniłam. Umówiliśmy się na dziś przed schronem. Okazało się, że mogą być problemy z wydaniem pieska, ponieważ nie ma świadectwa szczepienia na wściekliznę. Może jestem głupia, że wydałam 50 zł na cudzego psa i zapłaciłam za jego pana pijaka, który do tego nie umie go upilnować. Ale widząc radość psa i... tego człowieka, za ten widok dałabym i więcej, jak by było trzeba, opłaciłabym też i szczepienie. Po prostu, bezcenne. Samo zdarzenie. Pies (ma na imię Sara) i jego pan byli w siódmym niebie, że mogą razem wrócić do domu. A ja? Cóż, ja przez tą chwilę byłam naprawdę szczęśliwa.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Zew natury...


Seks niebez­pie­czną za­bawą, na­raża ko­goś na życie. 
B. Paszkowski


Od wielu lat może życie erotyczne leży w gruzach, a przecież jestem człowiekiem, jak każdy i każda. Ostatnio, zamiast do końca przeżywać smutny los Azuni, ukradkiem podziwiałam męskie uroki panów strażników miejskich, a potem samego kierownika schroniska, a było na co popatrzeć...



środa, 1 sierpnia 2012