Adam Mickiewicz
Świat ten jest czysta bajka! - Zgoda, przyjacielu;
Lecz każda bajka ma sens moralny na celu.
Bajki terapeutyczne
Bajka o Małej Myszce
Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami była sobie ogromna góra. Rosły na niej zielone, rozłożyste drzewa, które dawały cień i chroniły przed wiatrem wszystkie mieszkające tam zwierzęta. Między drzewami szemrał strumyk, który w upalne dni dawał zwierzętom ochłodę i gasił pragnienie. Cała góra pokryta była krzaczkami słodkich, soczystych jagódek i poziomek. W tym cudownym miejscu mieszkała sobie mała myszka. U stóp góry miała swoją małą i przytulną norkę. Pewnego razu niebo zakryły czarne chmury i rozpętała się burza. Głośno grzmiało i błyskały groźne pioruny. Po burzy Mała Myszka zobaczyła, że góra pękła na dwie części, a jej norka zawaliła się. Myszka wystraszyła się i bardzo zasmuciła. - "Gdzie ja teraz będę mieszkać? - pomyślała. Może to moja norka osłabiła górę i teraz góra pękła? Wtem zobaczyła Zająca. Już wiedziała, że nie jest sama. Opowiedziała mu o swoim nieszczęściu. Poczuła miękką łapkę na swoim ramieniu. Zając przytulił ja do siebie. - Nie martw się Myszko - powiedział - to burza spowodowała, że góra pękła. To nie twoja wina. Chodź, pokażę ci, że po obu stronach góry możesz znaleźć bezpieczne schronienie. Zając poprowadził Myszkę na jedną, a potem na drugą stronę góry. Myszka zobaczyła, że drzewa i krzaczki dalej rosną po obu stronach góry, a w miejscu, w którym góra pękła powstały nowe norki. - Zobacz Myszko, powiedział Zając - będziesz teraz mieszkać po obu stronach góry. Znajdziesz wygodną norkę i tu i tu. Kiedy Myszka rozejrzała się dookoła, zobaczyła, że inne zwierzęta, które też straciły swój domek, zaczęły urządzać swoje norki po obu stronach góry. Ucieszyła się, że będzie miała wokół siebie tylu nowych przyjaciół i Zająca, na którego zawsze będzie mogła liczyć. Kiedy się wprowadziła i zadomowiła, zaprosiła wszystkich nowych znajomych i sąsiadów na tort z leśnych owoców.Krystyna Kuźnik, Ewa Purol i Joanna Kowalkowska
Bajka o Dokuczniaku.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w małym miasteczku mieszkał sobie mały chłopiec. Nazywał się Dokuczniak. Mieszkał on razem ze swoimi rodzicami, bratem i siostrą w małym domku na skraju miasta. Ale ponieważ miasteczko było małe, wszędzie miał blisko. A najbliżej miał do przedszkola, gdzie z przyjemnością codziennie chodził. Należał już do grupy starszaków, z czego był bardzo dumny. Niestety jego koledzy nie byli z niego dumni, bowiem Dokuczniak nie nazywał się tak bez powodu. Po całych dniach rozrabiał i dokuczał innym. Już od rana kaprysił przy śniadaniu, nie chciał założyć przygotowanych przez mamę ubrań, przezywał siostrę i popychał młodszego brata tak, że ten rozlał kilka razy swoją zupę mleczną. Po śniadaniu ociągał się i guzdrał tak, że przez niego wszyscy prawie zawsze się spóźniali: mama z tatą do pracy, siostra do szkoły, a on z bratem do przedszkola. W przedszkolu też nie było lepiej. Dokuczniak nie usiedział chwili w spokoju. Ciągle psocił i robił krzywdę kolegom. Zabierał i chował im zabawki, bił ich klockami, popychał i przeszkadzał w zabawach. Chętnie też skarżył na wszystkich i cieszył się, gdy innym było przykro. Gdy Dokuczniak rozpoczynał jakąś zabawę, z góry wiadomo było jak ona się skończy. Wszyscy musieli robić dokładnie to, co on chciał, a zabawa miała się toczyć według jego pomysłu - inaczej denerwował się, poszturchiwał dzieci i krzyczał. Nic dziwnego, że dzieci nie cieszyły się z towarzystwa Dokuczniaka i wolały go unikać. Popołudnia w domu i na podwórku wyglądały podobnie. Samolubny i nieposłuszny Dokuczniak wszystkim dyktował co mają robić, nie słuchał innych ludzi, ani rodziców, ani kolegów. Każdemu dokuczał i sprawiał, że ludzie wokół niego tracili dobry humor i chęć do zabawy. Aż tu któregoś dnia , gdy nasz Dokuczniak się obudził, zobaczył że nikogo nie ma w domu. Był tym bardzo zaskoczony i zastanawiał się gdzie poszli rodzice i dlaczego nie ma śniadania. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy pobiegł do przedszkola , ale i tam nikogo nie było. Gdy się dokładnie rozejrzał, okazało się, że miasteczko było puste. Wszyscy się gdzieś wyprowadzili a on został sam. Najpierw pomyślał sobie, że będzie fajnie: może robić co chce, może wszystko niszczyć, bawić się wszystkimi zabawkami, ale po godzinie takiej zabawy poczuł się bardzo samotny. Nikt na niego nie krzyczał, nikt go nie upominał, nikt nawet na niego nie patrzył. Był sam. Po długim namyśle postanowił zrobić dla każdego jakiś dobry uczynek - Może wtedy wszyscy do mnie wrócą - pomyślał. Rozpoczął akcję dobrych niespodzianek: poukładał wszystkie zabawki w przedszkolu, popodlewał kwiatki sąsiadom, w domu wyrzucił śmiecie i posprzątał pokoje swojego rodzeństwa. Wyprowadził też na spacer psa swojego kolegi, który został sam w domu i wył z tęsknoty za swoim panem. Dokuczniak też czuł się samotny i bardzo chciał aby już wszyscy wrócili i żeby było tak jak dawniej. Ale nie do końca. Postanowił się zmienić. Gdy tylko tak pomyślał, zobaczył, że mieszkańcy wracają do swojego miasteczka. Po chwili było już wokół niego pełno ludzi, którzy chodzili zadowoleni i cieszyli się z jego dobrych uczynków. Każdy podchodził i dziękował Dokuczniakowi za pomoc lub miły gest. Chłopiec czuł się bardzo szczęśliwy. Pobiegł też do przedszkola, a gdy zobaczył rozbawione dzieci, zapytał się w co się bawią i czy może się przyłączyć. Wszyscy zaprosili go do wspólnej zabawy, a Dokuczniak postanowił, że nigdy już nie zostanie sam.Joanna Kowalkowska,
Bajka o ambitnym motylu
Pewnego dnia, a było to w ciepły, wiosenny poranek, na źdźble trawy na łące pojawiło się małe jajeczko. Coś w nim było. To Coś siedziało w małym ciasnym jajeczku i nie mogło się wcale poruszać. Słońce ogrzewało całą jego powierzchnię, deszcz ją zmiękczał, wiatr kołysał, aż wreszcie Coś poczuło, że zaczyna się zmieniać. Wszystko w środku zaczynało się zmieniać i rosnąć. Coś poczuło, że żyje i że to jest cudowne. Nagle zaczęło się poruszać, na początku bardzo nieznacznie a potem już coraz śmielej. Zaczęło się rozprostowywać i poczuło, że musi się wydostać na zewnątrz. Kurczyło się wiec i rozkurczało, aż powierzchnia jajeczka pękła. Coś poczuło się wolne! I tak na świecie pojawiła się mała gąsieniczka. Była oczywiście głodna, zaczęła więc wędrówkę po źdźble trawy, by znaleźć coś do jedzenia. Wędrowała tak i wędrowała, żywiła się , lecz nie przerywała wędrówki. Było w niej coś, co pchało ją do przodu. Chciała poznawać więcej i więcej. Czuła, że jest gdzieś coś więcej niż jedna łodyga trawy i chciała zobaczyć co to jest. Po drodze spotykała inne gąsienice, które pasąc się leniwie na liściach mówiły: - Dokąd tak idziesz, zostań tu z nami na tych ogromnych i pysznych liściach. Jedzenia starczy nam chyba na zawsze. Możemy tu spokojnie żyć. Owszem, koniki polne i biedronki mówiły coś o jakiejś przestrzeni, niebie i łące, ale one zawsze się mądrzą i zadzierają nosa. A czy nam tu źle? Mamy wszystko, co nam trzeba. Nie musimy nigdzie wędrować, nie chcemy niczego zmieniać. Ale nasza gąsieniczka mocno czuła w sobie ciekawość życia i postanowiła porozmawiać z biedronkami. Gdy napotkała na wysokiej trawie jedną z nich, ta z wypiekami na twarzy opowiadała jej , że życie to nie tylko ta kępa trawy, że są jeszcze inne kępy traw, które widać, jak się trochę podfrunie do góry. Z wysokości można zobaczyć, że kwiaty, które rosną między źdźbłami trawy tworzą kolorowy dywan, i że w powietrzu unosi się cudowny bukiet zapachów pochodzących z różnorodnych kwiatów. Nasza gąsieniczka rozmarzyła się. W marzeniach widziała już jak zwiedza jakieś piękne miejsca, ale nawet nie potrafiła sobie wyobrazić jak to naprawdę wygląda. Zazdrościła trochę biedronce, że ma możliwość latania i oglądania takich widoków i że tak dobrze zna życie. Gąsieniczka marząc poczuła się bardzo senna. Wędrowała nadal, lecz coraz wolniej, czuła się ociężała, jakby stwardniała, aż w końcu przycupnęła na najwyższym czubku trawy. Pomyślała, że musi spokojnie wszystko przemyśleć. Obudowała się szczelnie bezpiecznym pancerzykiem, aby jej nikt nie przeszkadzał i powoli zapadła w drzemkę. Przed snem była już pewna, że biedronka jest ambitna, zna świat i chce od życia znacznie więcej, niż gąsienice, więc ona też musi znaleźć jakiś sposób, aby poznać i zobaczyć łąkę. Z tą myślą zasnęła. We śnie czuła, że staje się większa i silniejsza, że jej ciało rośnie, przygotowując się na zdobywanie świata. Czuła, że jej nogi stają się mocniejsze, czułki bardziej wrażliwe, a na plecach przybywa jej coś nowego. Nagle w pancerzyku znów zrobiło się za ciasno. Nie dało się wytrzymać. Napięła się tak mocno, że skorupka pękła z trzaskiem, a z kokona wyszedł piękny motyl. Z zaskoczeniem zaczął przyglądać się sobie w kropli rosy, podziwiać wielkie i kolorowe skrzydła. Słyszał zachwyt biedronek, które podziwiały jego urodę, jednak on rozumiał, że jego ciało to nie tylko piękno, jego ciało jest zdrowe i silne i pomoże mu w poznawaniu świata. Otrzymał to, o czym marzył będąc jeszcze gąsieniczką i teraz czuł się z tego powodu bardzo szczęśliwy. Wyruszył na swój pierwszy lot. Gdy tylko wzbił się w powietrze zrozumiał o czym mówiły biedronki i koniki polne. Trawa z wysoka wydawała się dużo mniejsza, tworzyła zachwycającą kolorową plamę kwiatów i zieleni. Gdy motyl wzbił się wyżej, zobaczył, że dalej płynie rwący potok, który swój początek bierze z gór. Widok tych gór był zachwycający! Postanowił opowiedzieć o wszystkim biedronce. Ona przecież o tym nie mówiła, może więc o tym nie wie. Szybując widział też w dole wylegujące się na liściach gąsienice. Pomyślał, że one też nie wiedzą, ale one nie chcą wiedzieć. Poleciał do biedronki i z zachwytem zaczął jej opowiadać o pięknym świecie, o tym, ze życie to nie tylko ta łąka, że jest jeszcze rzeka, góry i las.... i wtedy zaskoczony usłyszał: - No w porządku, może i tak, ale czy mnie jest źle? Mam już wszystko, czego mi trzeba. Osiągnęłam w życiu więcej niż te leniwe gąsienice, a gdy podfrunę - widzę piękny świat. Jestem szczęśliwa. I tobie też radzę. Zamiast tak latać i marzyć, zacznij trochę chodzić po ziemi, ustatkuj się, czy ty kiedyś spoważniejesz ? Motyl słuchał tego zdziwiony. Czuł się osamotniony i niezrozumiany. On wiedział jak wygląda znacznie większe życie, a był przekonany, że za tymi górami jest jeszcze dużo więcej, ale nie miał odwagi nawet o tym mówić. Nikt jednak nie zabronił mu marzyć i dążyć do lepszego życia.. Został więc ze swoim zachwytem nad światem, ze swoimi marzeniami. Owady z trawy uważały, że się mądrzy i zadziera nosa. Mówiły , że jest dziwakiem, więc motyl coraz częściej szybował samotnie w powietrzu, aż kiedyś spotkał tam inne motyle. Wtedy stał się naprawdę szczęśliwy. Zrozumiał , że każdy ma prawo wyboru własnego życia i wtedy jest naprawdę szczęśliwy, ale nie powinien oceniać innych. Zrozumiał też, że tylko dzięki marzeniom, odwadze i wierze we własne możliwości oraz dzięki ciekawości świata może odkrywać nowe, bogatsze i ciekawsze życie.Joanna Kowalkowska
A oto bajka mojego autorstwa, nieco zmodyfikowana pod względem treści w celu zachowania anonimowości głównego bohatera:
Dawno, dawno temu za górami za lasami żył sobie Maleńki Pankracuś o Kurzym Rozumku. Różnił się o znacznie od innych ludzi tym, iż niewiele myślał i rozumiał, a ponadto gdy usłyszał coś mądrego, od razu o tym zapominał. Nie potrafił się uczyć nowych rzeczy. Pewnego razu przypadkowo poznałam Mądrą, ale Niezbyt Dobrą Wróżkę. Wykazała ona zainteresowanie Małym Pankracusiem, ponieważ wzbudził on jej litość swą nieporadnością życiową. Starała mu się jakoś pomóc, ale nic z tego nie wychodziło. Maleńki Pankracuś wyobrażał sobie oczywiście, że mogą być oni ze sobą szczęściliwi, ponieważ, jak już wcześniej wspominałam, nie potrafił zauważyć różnicy pomiędzy sobą a innymi ludżmi.Postanowił naśladować zachowanie Madrej, ale Niezbyt Dobrej Wróżki i udał się do Skabnicy Mądrości, skąd wypożyczył dwie książki, ale... dla krasnoludków, nie zaś dla ludzi. Nie przeczytał ich zresztą do końca, ponieważ był...jaki był. Wiekszość swego dotychczasowego życia sp ędził Maleńki Pankracuś o Kurzym Rozumku w Swojej Zapyziałej Jamce.Zajmował się tam dłubaniem w jefcikowym kinolu, strzelaniem na około kozami, mieszaniem w rozporku i drapaniem się po zadku. Od czasu do czasu zaglądał do Kłamliwej Szklanej Kuli i obserwował niepradziwe historie, ponieważ nie potrafił zainteresować się prawdziwym życiem.Aby przypodobać się Madrej, ale Niezbyt Dobrej Wróżce udał się do Wielkiego Producenta Niezdrowych Łakoci i błagał go, zeby ten dał mu jakąkolwiek pracę, ale ponieważ Maleńki Pankracuś o Kurzym Rozumku nieczego nie potrafił robić i słabo było u niego z przyswajaniem nowej wiedzy Wielki Porducent długo się wahał. W końcu poruszony nieszczęśliwym losem Maleńkiego Pankracusia pozwolił mu na próbę zbierać i układac opakowania po Niezdrowych Łakociach.Wówczas Maleńkiemu Pankracusiowii zaczeło się zdawać, iż stał się już naprawdę równy, a nawet lepszy od innych ludzi. Przestał się żywić odnóżami pająków, które zjadała cała rodzinka Meleńkich Pankracusiów o Kurzych Rozumkach, a które dostaraczały im Liotościwe Duszki Cichodajki.Miał własne dukaciki o trzymywane od od litościwego, ale wymagającego cięzkiej pracy Wielkiego Producenta.Był dumny i okazywał wyższość reszcie Maleńkich Pankracusiów, którzy patrzyli na niego ze zdziwieniem w dużych, nic niekumających oczętach. Oni nigdy nie schańbili swoich maleńkich rącząt żadną pracą, a obowiązki wykonywane przez Litościwe Duszki traktowali jak oddcychanie i wydalanie, coś co jest naturalne i nalezy się im z urodzenia.Maleńki Pankracuś o Kurzym Rozumku nie mógł się zdecydować (jak podjęcie jakiejkolwiek decyzji i ta była ponad miarę trudnym dla niego zadaniem) na co przeznaczyć zarobione dukaciki. Postanowił odkładać maleńkie kupeczki na "wszystko po troszku". Jedną na leczenie zranionej łapki, drugą na bilet podróżny do Krainy Mądrej, ale niezbyt Dobrej Wróżki, a trzecią na nową Własną Zapyziałą Norkę.Najgorsze było jednak to, że kurzy rozumek nie potrafił mu pomóc w przewidzeniu tego, ile lat zajmie mu ciężka praca u Wielkiego Producenta aby zgromadzić odpowiednią ilość dukacików na posczególny cel, czy podoła tak długo tak zarabiać i czy w ogóle założone pragnienia są mu tak naprwdę potrzebne w życiu. Ot, taki był właśnie Maleńki Pankracuś o Kurzym Rozumku... Dobranoc...
jaguś wymyślasz i piszesz te opowiadania i bajki?? zastanów się nad wydaniem ich....
OdpowiedzUsuńNie, to nie moja twórczość, autor jest wymieniony pod każda z bajek. Moja jest ta ostatnia, mierna próba stworzenia czegoś...
OdpowiedzUsuń