Nienawidzą mnie, bo jestem Żydówką i feministką, zwłaszcza feministką.
Kazimiera Szczuka
Na pewno mam feministyczne poglądy, trudno mi mówić, że kimś jestem, to zaraz tak człowieka szufladkuje. Kolejna rola do zagrania. A ja trochę wiem na ten temat i tak z głębi serca wiele feministycznych poglądów jest mi bliskich. Mam takie marzenie, że gdybym była w związku z mężczyzną, chciałabym byśmy obowiązki domowe wypełniali po równo. W końcu nie każdy facet umie naprawić telewizor czy wytapetować mieszkanie. Dlaczego więc każda babka ma perfekcyjnie śmigać z mopem czy oblegać kuchnię w celu pitraszenia. Jako kobieta samotna, muszę sama radzić sobie z remontami, usterkami, naprawą sprzętu RTV i AGD i jakoś przezyłam. Gotować nie znoszę, do kuchni najlepiej wchodziłabym by zrobić herbaty i całe życie się odchudzam. Wyprać potrafię czasem tak, że rzeczy mają tęczowe nadruki. Więc dlaczego miałabym robić za gospochę? Faceta to już raczej mieć nie będę, pogodziłam się z tym. Kiedyś całe życie poświęcałam marzeniu o poznaniu tego kogoś i tym sposobem wikłałam się w toksyczne związki, a miałam ich parę. Próbowałam być księżniczką, matką polką, ladacznicą i kucharką. Nic to nie dało. Teraz jestem sobą i straciłam szansę na dumne bycie we dwoje. Mam dwa psy, które śpią w łożku, wiem, że mało który mężczyzna to toleruje, jestem za tym by najlepiej miał on swoje lokum, ja mam bowiem kawalerkę i mi samej tam ciasno, a co dopiero z kimś. Nie mam zamiaru już rodzić dzieci, chociaż teoretycznie mogłabym. Mam Maksia i to mi wystarcza, zaspokaja mój instynkt macierzyński. Zawsze w życiu dawałam sobie doskonale radę sama, zdobyłam wyższe i podyplomowe wykształcenie, otrzymałam swego czasu intrantą posadę, jeżdziałam po świecie i rozwijałam zainteresowania. Większość moim byłych zarabiało mniej ode mnie. Nie potrafię ustępować mężczyźnie, drażni mnie u faceta brak oczytania, zarozumialstwo i niedouczenie. Cóż, szkoda tylko, że na stare lata nie będzie z kim trzymać się za ręce...
A ja jestem feministką. Jestem też ateistką, matką, żoną, abstynentką, alergiczką.... Te wszystkie funkcje mnie opisują, ale nie definiują. A jeśli ktoś na podstawie tych określeń mnie szufladkuje... no to jego sprawa. I tak nie mam żadnego wpływu na to, co ktoś o mnie myśli.
OdpowiedzUsuńA co do ról i podziału obowiązków w domu, to bardzo ciekawy temat. Chętnie słucham i obserwuję, jak to wygląda u innych. I myślę sobie, że coraz częściej życie idzie w innym kierunku niż podpowiada stereotyp. Coraz rzadziej nasze obowiązki wobec związku i domu określa płeć, a coraz częściej banalny pragmatyzm. U mnie na przykład mąż gotuje (bo wraca wcześniej z pracy), a ja z córką sprzątamy (każda swoją działkę). Żadne z nas nie wchodzi sobie w drogę, każdy wie za co odpowiada i nikt nie czuje się pokrzywdzony, czy wykorzystywany.
Natomiast ciekawa jestem, co miałaś na myśli mówiąc, że gdybyś była w związku z mężczyzną, chciałabyś byście obowiązki domowe wypełniali po równo. Co to znaczy wg Ciebie po równo?
Ekstra konkluzja. Jak bym sobie wyobrażała sprawiedliwy podział obowiązków? Właśnie zupełnie inaczej niż u większości znajomych mi par czy małżeństw. Trochę podobnie jak w Twoim domu. Życzyłabym sobie, abu mój wybranek potrafił, a przynajmniej wykazał dobrą wolę i próbował pełnić role stereotypowo przypisane nam, kobietom.
OdpowiedzUsuń