A płakać nad sobą, to jakby trochę i przeciw sobie się płakało. Płacze się zawsze do kogoś [...]. Kiedy nawet nad sobą się płacze, to do kogoś się płacze. Choćby nie wiem jak głęboko w sobie, po kryjomu w sobie, zawsze do kogoś. A ja nawet nie wiem, czy jest ktoś we mnie.
Zrezygnowałam ze szkoły. Doszłam do wniosku, że za dużo nerwów mnie nauka ta kosztuje. Podejrzewam nawet, że własnie ona była powodem mojej niedawnej bezsenności. Dziwnie zbiegło to się bowiem w czasie z momentem, z w którym zaczęłam sie uczyć. Widać starciłam już całkowicie odporność na stres, może nawet na życie. Jestem jak ślimak pozbawiony skorupki, jak jeż bez kolców. Wszystko, najgłupsza przeszkoda na mojej drodze doprowadza mnie do łez i rozpaczy. Cóż, nic na to nie poradzę. Tak już po prostu jest. Kiedy tylko miałam zacząć się uczyć i widziałam ile jest tam materiału do opanowania, ile pamięciówy, zaraz brała mnie jakaś trzęsiączka. Całe dnie potrafiłam płakać bez powodu płakać i czuć dziwny lęk. W ogóle nie mogłam sobie poradzić nawet w pracy, z dziećmi. Podjęłam więc decyzję, nie ma żadnej obiektynej przyczyny, abym musiała tą szkołę skończyć.
Rozmawiałam o tym na terapii i okazało się, że zupełnie inne miałam cele świadome, a inne powiadome kiedy zapisywałam siędo szkoły. Świadomie chcialam zdobyć praktyczne umiejętności, zawód, ale tak naprawdę chodziło mi o zaspokojenie instynktów towarzyskich, o rozrywkę, A tego szkoła owa na pewno dać mi nie może.
Oli, mój większy psiak, jest chory, coś go boli w zadku i skacze jak poparzony po domu, albo biega po mieszkaniu, uciekając przed bólem, bezskutecznie. Kiedy patrzę jak cierpi, chce mi się płakać, lekarze nie wiedzą co mu jest.
Jak zwykle jestem nieszczęsliwa, to mój stały nastrój.
Dziś byłam w przedszkolu po Maksia i rozmawiałam z jakąś szczupłą blondyną, zastanawiałam się skąd ją znam. Okazało się potem (siostra mi powiedziała), że to dyrektorka. Szczęka mi opadła z wrażenia. Jeszcze pół roku temu ważyła chyba z ponad stówę, a teraz... jest jej połowa. Nie poznałam babeczki, jak to tusza zmienia człowieka, co by nie mówić.
Cytat to zdaje się z "Traktatu o łuskaniu fasoli"...Chyba chodzi o to by ktoś się znalazł kto zrozumie, ukoi,pocieszy...dlatego myślę te słowa "do kogoś się płacze" ...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o szkołę, cóż, jeśli tyle bólu, nerwów itd, i bilans ujemny wychodzi, to faktycznie po co? Pozdrawiam ciepło :)*
Bardzo fajny ten cytat o płakaniu i podoba mi się, jak Kinga go wyjaśniła:)
OdpowiedzUsuńJago, chciałabym dużo napisać, ale w pocieszaniu mam ogromne braki. Słowa pocieszenia zawsze brzmią mi fałszywie i banalnie, więc ich nie używam. Powiem więc tylko to, co powiedziałam córce, którą też ostatnio przytłacza stres i ogrom obowiązków, które ma przed sobą: patrz tylko na to, co najbliżej. Przeszłość była i już jej się nie zmieni. Przyszłość jest niepewna. Tylko w teraźniejszości żyjemy naprawdę. I tylko na teraźniejszość mamy jaki-taki wpływ.
Kingo, tak o z "Traktatu...", wiedziałam...że będziesz to wiedziała ;)
OdpowiedzUsuńRen-ya, pięknie to napisałaś...
OdpowiedzUsuń