"W gruncie rzeczy urlop to rzecz ogromnie męcząca: co dzień trzeba szukać sposobu, jak zabić czas. Simone de Beauvoir "
Moja siostra z rodziną ma dwutygodniowy urlop. Wyjechali sobie w góry. Co za tym idzie ja też mam kolejne, bezpłatne wakacje. Oczywiście, wypłaty znowu jeszcze nie dostałam za ubiegły miesiąc. Heh...
Moja siostra z rodziną ma dwutygodniowy urlop. Wyjechali sobie w góry. Co za tym idzie ja też mam kolejne, bezpłatne wakacje. Oczywiście, wypłaty znowu jeszcze nie dostałam za ubiegły miesiąc. Heh...
Wydaję tylko pieniądze i nudzę się. Jak zwykle czuję się bardzo samotna. Jem też dużo słodyczny, nawet nie wiem ile ważę, boję się wejść na wagę, jestem nieszczęśliwa.
Mój kolega o charyźmie pantofelka wyjechał na darmowy wywczas zorganizowany przez fundację dla niepełnosprawnych, która pomogła mu znaleść pracę. Moja terapeucica ostatnio powiedziała mi, że wychodwałam sobie potwora na własnej piersi. Zmobilizowałam go do diametralnej zmiany jego życia, wysłuchuję jego zwierzeń, wiem o nim wszystko. On nawet nie pamięta do jakiej szkoły ja poszłam, że w weekendy mam zajęcia, nie zapytał mnie jak poradziłam sobie z naprawą mojego laptopa, właściwie moje codzienne życie ma w głębokim poszanowaniu, jak to się ironicznie mawia. A mieni się być mym przyjacielem, "jestem ponoć dla niego całym światem", niby zadaje mi jakieś pytania mnie dotyczące, ale za chwilę już nic z tego nie pamięta. Terapeutka powiedziała mi, że wcale nie jest dziwne, że czuję do niego żal za brak zainteresowania moimi sprawami. Jest to pewnie taki rodzaj człowieka, którego struktura psychiczna jest dość ograniczona i naprawdę ma on problemy z zapamiętywaniem takich informacji. Jednak nie da się ukryć jej zdaniem, że to egocentryk i ja w tym układzie jestem stroną wspierającą, tą, która daje, a nie wiele otrzymuje w zamian. Stąd żal do niego, Traktuje mnie trochę jak taką matkę, która zawsze coś zaradzi i zadecyduje za synka. W swojej dość niskiej intelektualnej sprawności, uważa, że bez problemów moglibyśmy być parą, że mam do niego kosmiczne pretensje, przecież on zaspakaja moje potrzeby emocjonalone, czego ja od nie go właściwie chcę. Ponadto odkąd zaczął pracować i "poszedł między ludzi", już nie jestem dla niego taka ważna. Rzadko się odzywa, a kiedyś potrafił wydzwaniać i psać smsy non stop, kiedy tylko przez godzine nie wiedział co sie ze mna dzieje. Teraz na intergracji w ogóle nie napisze nawet jak mu tam jest.
A ja czuję się jakaś porzucona, wykorzystana, sama nie wiem... Jak by ktoś mnie zdradził.... oszukał... Już byłam dla jednego księżniczką, całował moje stopy, a potem okazało się, że mamy w jego mniemaniu odmienne poczucie estetyki, że tak naprawdę nie alceptował mnie, myslał jedynie, że z czasem się zmienię. Znowu dałam sie zrobić w konia. Wszyscy faceci są tacy sami.
Inny, z którym rozmawiam czasem na gg ciągle pije piwko, zimną perełkę, na moje uwagi, iż jest alkoholikiem oburza się i stwierdza, że jest smakoszem. Ożesz, ja znam setki alkoholików i żaden w fazie czynnej nie nazwał swego uzależnienia po imieniu. Ale nie o to chodzi, ja pytam: gdzie są normalni faceci, choć jeden, taki dla mnie? Pewnie jestem głupia i naiwna, pomimo wejścia w druga połowę życia, takiego po prostu nie ma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz