Czasami rodzi się we mnie jakiś głód życia, nie znana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie ciała i duszy jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.
— Barbara Rosiek

piątek, 2 grudnia 2011

Outsider (poza nawiasem)...


Jeśli potrafisz spędzić z kimś pół godziny w zupełnym milczeniu i nie czuć przy tym wcale skrępowania, ty i osoba ta możecie zostać przyjaciółmi. Jeśli zaś milczenie będzie wam ciążyło, jesteście sobie obcy i nie warto nawet starać się o zadzierzgnięcie przyjaźni.
— Lucy Maud Montgomery

Outsider, autsajder (z ang . outside, na zewnątrz) – człowiek pozostający na uboczu społeczeństwa , nieangażujący się bezpośrednio w bieżące sprawy. Termin ten narodził się prawdopodobnie w latach 60 XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Outsiderami nazywano hippisów. Takie zachowanie może być w pełni świadomym działaniem człowieka nie godzącego się na normy, zwyczaje, prawa lub mody aktualnie panujące w społeczeństwie, bądź wynikać z alienacji przez społeczeństwo jednostki niezdolnej do życia w grupie.

wikipedia



Oto obrazek, karta z talii Osho Zen Tarot (5 Tęcz, Monet, czy Pentakli albo Denarów) nazwana tu dodatkowo Outsider.  Pokazuje małe dziecko kurczowo kraty zamkniętej bramy żelaza, patrząc na kolory tęczy poza nią.  A oto jak sam Osho skomentowałó tę kartę : "Małe dziecko widoczne na tej karcie stoi przed bramą i spogląda przez nią. Dziecko jest bardzo małe i sądzi, że nie przejdzie przez bramę. Nie widzi, że brama nie jest zamknięta na łańcuch; wystarczy ją otworzyć. Opuszczeni czy wykluczeni poza nawias zawsze czujemy się jak małe, bezradne dziecko. Nic dziwnego, wszak to uczucie zakorzeniło się w nas mocno w najwcześniejszym dzieciństwie. Problem w tym, że z powodu tego głębokiego przekonania, uczucie to pojawia się w naszym życiu raz po raz, gra jak zepsuta płyta."Żyją we własnym świecie, inaczej niż wszyscy się noszą, za nic mają schematy, granice, stereotypy. Odmieńcy, nonkonformiści, dziwacy. Budzą nasze zdziwienie, a bywa, że i oburzenie. Więc chcemy ich zmieniać. A przecież tacy ludzie przydają światu kolorów i to oni popychają go do przodu.


Zjawisko bycia odmieńcem jest stare jak świat. Od kiedy istnieją systemy społeczne, które narzucają reguły postępowania, istnieją też jednostki, które te reguły łamią. Społeczeństwo zawsze dąży do ujednolicenia, natomiast do odmienności prą przede wszystkim artyści. Paul Verlaine, Jean Arthur Rimbaud, Marcel Proust, Jean Genet, Andre Gide, George Sand. Ich wielkość polega między innymi na tym, że zawsze występowali w obronie wykluczonych, sami będąc wykluczonymi. Świadomie bądź nieświadomie próbują przekroczyć granice wytyczone przez normy społeczne i żyć według własnych standardów. Taka osoba, która stara się żyć po swojemu, doświadcza, po pierwsze, oporu zewnętrznego ze strony środowiska, które źle ocenia kogoś, kto na przykład kosi w niedzielę trawę w ogrodzie, bo tego robić nie wolno.
Outsider przeżywa też – i to po drugie – opór wewnętrzny, który ma źródło w regułach i normach wpojonych jeszcze w dzieciństwie. Takie silne uwewnętrznione normy stara się bezwarunkowo wypełniać, a kiedy je łamie, ma z tego powodu poczucie winy. Strach, że zbliżenie  zobowiązuje nas do tego, że powinniśmy się otworzyć przed drugą osobą, oddać kawałek siebie i poświęcać więcej czasu przyjacielowi, a co gorsza, że ta osoba będzie od nas tego wymagać. To otwarcie spowoduje upadek naszego świata pełnego tajemnic, prywatnych spraw i zwiększonego czasu na własne przyjemności, a wiele osób nie potrafi tego porzucić dla drugiej osoby lub po prostu nie chce. Druga przyczyna to nieumiejętność postawienia się po jednej stronie. W przyjaźni jest tak, że wielokrotnie jesteśmy stawiani przed wyborem strony, przez pytania jak ,,co o nim sądzisz"? To jedno z trudniejszych pytań dla człowieka próbującego być sprawiedliwym i bezstronnym, nie chcącego nikogo urazić. Brak odpowiedzi lub jej sprytne pominięcie spowoduje spadek zaufania u drugiej osoby, co do naszych zamiarów, a bez zaufania przyjaźni nie zbudujemy.
To bardzo dziwne, ale w trakcie jednej z moich sesji terapeutycznych pojawiła się dokładnie taka sama (wypisz wymaluj) scena z mojego dzieciństwa. Kiedy byłam mała i mieszkałam z rodzicami na wsi, dorośli nie pozwalali mi wychodzić poza ogrodzoną posesji, z troski i lęku o to abym nie została rozjechana przez samochód. Bramka wyjściowa z podwórka prowadziła bowiem bezpośrednio na jezdnię. Pamietam siebie, patrzącą spoza zamniętego ogordzenia na dzieci bawiące się swobodnie po drugiej stronie ulicy w chałdzie piachu i tęskniłam do nich, do wspólnej zabawy. Jednak w głowie brzmiał głos rodziców o zakazie wychodzenia poza bramkę, o niebezpieczeństwie i konieczności bycia posłuszną.

Doszłam do wniosku, iż jest to jeden z wzorców, mechanizmów zapisanych w mojej podświadomości, który utrudnia mi nawiązywanie normalnych kontaktów z ludźmi, nieumiejętność swobodnej zabawy, nieufność i poczucie zagrożenia płynące ze świata zewnętrznego i dojmujące, nieuzasadnione poczucie towarzyszące mi przez dotychczasowe życie izolacji, bycia poza naiwasem normalnego życia i strasznej samotności. Jest to uczucie wręcz irracjonalne, nie spowodowane żadnymi realnymi okolicznościami, ale dla mnie jak najbardziej prawdziwe i cięzki do zniesienia.
Czasem mam ochotę po prostu z kimś pogadać i okazuje sie ze z nikim nie jestem na tyle blisko. Zwykle to ja pisze do kogos smsa, a nie odwrotnie i zwykle. Co jest nie tak? Jak to sie dzieje ze w kontaktach międzyludzkich zawsze znajde sie poza kręgiem wspólnych przyjażni.  Mam tak odkąd siegam pamiecia, od przedszkola. Im bardziej chcialam miec koleżanki tym wiecej dla nich robilam i tym bardziej mnie olewały.Teraz juz sie nauczylam szanowac siebie ale to outsiderstwo nadal mnie dosięga. Kończy się tak, że zadajęsię z innym outsiderem, tylko zwykle z takim którego nikt zupełnie nie lubi, a nie z takim który jest outsiderem z własnego wyboru. Gdzie jestklucz? Co jest nie tak? Nie umiem tego zrozumiec. Nie smierdze,ubieram się zwyczajnie, mało mówię i uważam się za osobę nieśmiałą, chociaż pewnie inni by tego o mnie nie powiedzieli. W pracy nie mogłam wbić sie do grupy, mimo iż wszystko było ok, to rozmawialiśmy głownie na temat pracy, o sprawach mniej służbowych rozmawiali tylko między sobą. O CO TU CHODZI ??? CO ROBIE NIE TAK?? Nie mam pojęcia. Nie chodzi o to ze jestem zrozpaczona i szukam przyjaciół, ale o ten fenomen, co sie do mnie przykleił nie wiadomo z jakiego powodu. Rozumiem że bardziej niż na reakcji otoczenia powinnam sie skupic na rozwoju wlasnym, szukaniu pasji, ekscytacji, odkrywaniu nowych lądów -wypełnieniu siebie. Treść w życiu przyciągnie gatunkowo podobnych ludzi?! Czyżbym zyła przeszłością i tym próbowała w jakiś sposób zaimponować. A może ten zwykły świat codzienności jest po prostu nudny? Potrzebuje kogoś z kim można wyskoczyć na kawę- nie faceta a kobiety, koleżanki, psiapsiuły do rozrabiania, ekipy do zrobienia wspólnego grilla, na wypad wakacyjny  na udanego sylwestra . Czemu o to tak trudno? Czemu jedni mogą a ja nie? zagadka stulecia dla mnie.
Z czego wynikaja moje zaniedbania w takim razie? Czy czując ten brak prawdziwej przynależności i majac dyskomfort z tego powodu jest szansa że znajdę coś co da mi prawdziwą radość, a przez to i wolność, niezależność od grupy, która prawdopodobnie potrzebna jest mi tylko dlatego, że ja sama jako jednostka nie istnieję ?

Samotność jest uczuciem wyobcowania, poczuciem braku towarzystwa. Prowadzi do przeżywania stanów przygnębienia, poczucia izolacji. Trwałe poczucie samotności wzmaga podatność na zaburzenia psychiczne i psychosomatyczne. Może także implikować uczucia depresyjne. Istotne jest, że samotność może dotykać nie tylko osób nieśmiałych i wycofanych, ale także takich, które z pozoru wydają się silne, ambitne, pewne siebie i zdecydowane. Samotność może się skrywać za niską samooceną, depresyjnym nastawieniem do świata czy ciągłym poszukiwaniem potwierdzenia siebie w oczach innych.  Samotność podnosi naszą podatność na choroby oraz zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci, a wszystko to, jest spowodowane gorzej funkcjonującym układem immunologicznym. Osoba samotna czuje się nieważna i nieinteresująca. Jest przekonana, że nikt nie ma ochoty na przebywanie z nią, rozmawianie, cieszenie się jej radościami czy pomoc w smutku. Poczucie samotności powstaje nie wtedy, kiedy nikogo koło nas nie ma, ale wówczas, kiedy myślimy o sobie, że jesteśmy: gorsi, niekochani, nieatrakcyjni, nudni, nieważni itd. Samotność jest skutkiem negatywnego nastawienia do siebie, do swojego życia i przyszłości. Powstaje wtedy, kiedy sądzimy, że aby być szczęśliwym, potrzebujemy innych ludzi.  Czujemy się samotni kiedy uważamy, że sympatia, miłość i uznanie innych jest nam niezbędne do życia.
Wiem, że nawet najbardziej kochający partner i grono najlepszych przyjaciół nie uchroni nas od samotności jeżeli sami nie postanowimy, że jej nie chcemy. Przekonanie, że się jest nieatrakcyjnym, mało inteligentnym, nieciekawym, niemającym w życiu celu nie zniknie w obecności drugiej osoby. Owszem, może na jakiś czas skryć się w nas trochę głębiej. Miłe słowa i bliskość drugiej osoby mogą stłumić nasze obawy, ale nie wyeliminują ich zupełnie. Prędzej czy później powrócą do nas i to ze zdwojoną siłą.
Siła do przezwyciężenia samotności tkwi tylko i wyłącznie w nas samych, to nasze nastawienie do siebie, do świata, innych ludzi i do przyszłości, która leży w naszych rękach.

8 komentarzy:

  1. Tak naprawdę wszystko jest w nas... zgadzam sie z Tobą...i to my sami musimy sobie przetłumaczyć pewne sprawy..zaakceptowac pewne stany...z innymi sie pogodzic... a z jeszcze innymi zachowaniami zwyczajnie walczyć... i musimy to zrobic dla siebie... nie dla innych
    To ciężka praca... wręcz syzyfowa... ale efekty sa bardzo radosne...
    pozdrawiam cieplutko...
    mariza1965
    ps. miło, że zagladasz do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to piękne, gdy pomimo milczenia czujemy sie dobrze, w zupełnej ciszy...

    http://call-mebaby.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. pozdrawiam i zapraszam

    http://blackvanilia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Marizo, bardzo ciężka to fakt.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo podobają mi się słowa które napisałaś pod koniec swojego postu "Siła do przezwyciężenia samotności tkwi tylko i wyłącznie w nas samych, to nasze nastawienie do siebie, do świata, innych ludzi i do przyszłości, która leży w naszych rękach". Ja też uważam że wszystko zależy od nas samych i każdy człowiek powinien mieć tego świadomość a nie czekać z założonymi rękoma aż mu manna z nieba zleci

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja jestem sczęśliwy, choć żyję totalnie odizolowany od ludzi . 8) MOŻECIE mi SKOCZYĆ! ^^

    OdpowiedzUsuń