Czasami rodzi się we mnie jakiś głód życia, nie znana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie ciała i duszy jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.
— Barbara Rosiek

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Jak człek głodny to zje i... innego człowieka...


Stanisław Jerzy Lec
Czy jeżeli ludożerca je nożem i widelcem - to postęp?
Do niedawna kanibalizm kojarzył mi się wyłącznie z przygodami Robinsona Cruzoe, który miał do czynienia z egzotycznym plemieniem ludożerców oraz osobą Lectera Hannibala z kultowego "Milczenia Owiec". Jakoś tak się złożyło, iż ostatnio "wpadały" mi do ręki książki, gdzie trafiał się element ludożerstwa, bądź, już świadomie, oglądałam sobie filmy na youtube o tejże tematyce.
Andriej Czikatiło, rosyjski seryjny morderca, był odpowiedzialny za zabicie wielu młodych chłopców i dziewcząt. Przez większość swojego życia cierpiał z powodu impotencji i był zdolny do osiągnięcia satysfakcji seksualnej tylko podczas torturowania i zabijania innych osób. Często okaleczał i konsumował fragmenty ciał swych ofiar, w tym piersi, genitalia i wewnętrzne narządy płciowe, podobnie jak inne części. Jest prawdopodobne, że także osiągał satysfakcję seksualną dokonując aktów kanibalizmu. Czikatiło twierdził, że brzydził się "rozwiązłością" wielu swoich ofiar, które przypominały mu o jego własnej impotencji. Okazuje się, że kanibalizm nie pozostaje jedynie domeną psychopatycznych morderców.
Wydaje się, że kanibalizm dotyczył tylko starożytnych cywilizacji. W ich wypadku był on nawet usprawiedliwiony, gdyż nie stali na wysokim poziomie intelektualnym. Ponadto zjedzenie kogoś z innej grupy stanowiło o potędze danego plemienia. Nie wiedzieli oni jednak, że kanibalizm był szkodliwy dla ich życia. Współcześni naukowcy przypuszczają, że jedzenie ludzkiego mięsa przez Neandertalczyków, doprowadziło do ich wyginięcia.
Nawet niedawno (1932-1933) w okresie wielkiego głodu na Ukrainie były osoby które posuwały się do tego stopnia żeby zjadać zwłoki członków swojej rodziny. Czytałam też o ludziach tak przyciśniętych głodem w oblęzonym przez 900 dni Leningradzie w trakcie wojny ojczyźnianej, a także obecnie w Korei Północnej, gdzie, dyktator żądny władzy doprowadził swój naród do klęski żywnościowej, którzy posuwali się do zjadania innych.
Na całym świecie jest wiele form kanibalizmu mających podłoże duchowe bądź rytualne. Egzokanibalizm definiowany jest jako kulturowa, grupowa lub plemienna konsumpcja innej kultury, grupy lub plemienia. Postać ta wiąże się z potęgą plemienia, morderstwem i agresją oraz bywa używana w celu odstraszania potencjalnych napastników, pozbycia się pojmanych wrogów i niewolników. Wiele kanibalistycznych plemion wierzy, że zjedzenie własnego wroga umożliwi im uzyskanie i absorbowanie ducha i umiejętności ofiary.
Były także doniesienia na temat plemion z Papui, w Nowej Gwinei, znanych z praktykowania rytualnego endo- i egzo-kanibalizmu do lat sześćdziesiątych XXw. Pewne plemiona uprawiały kanibalizm dla celów innych niż rytualne, a to np. dla walorów smakowych. Jednakże, większość z nich ograniczała się do zjadania tkanek i mózgów swych zmarłych krewnych w ceremonialnym i tradycyjnym wyrazie szacunku. Praktyki te miały w rzeczywistości tragiczne reperkusje.
Odkryto, że wielu członków plemienia cierpiało na nieuleczalną chorobę, która, jak sądzą naukowcy związana była właśnie z kanibalizmem. Chorobę tę, która rozprzestrzeniła się w krótkim okresie czasu, przypisano działaniu czynnika zakaźnego wprowadzanego do organizmu przez konsumpcję zarażonej ludzkiej tkanki, a zwłaszcza mózgowej. Choroba, określana jako Kuru, była wysoce zaraźliwa i przenoszona w rozmaity sposób, między innymi poprzez płyny ustrojowe. Jej rozprzestrzenianie się zaczęło maleć dopiero gdy obniżono częstość praktyk kanibalistycznych.
Oglądałam też kiedyś film fabularny "Rozbitkowie".

To szokująca relacja z wydarzenia, które wstrząsnęło opinią publiczną w 1972 r. W chilijskich Andach, na wysokości kilku tysięcy metrów, rozbił się samolot. Akcję ratowniczą na skutek złej pogody przerwano. Po dwóch miesiącach okazało się, że część pasażerów jednak przeżyła.
Odnaleziono ich w doskonałym stanie, dobrze odżywionych. Ocaleli, bo zdecydowali się złamać tabu. Zjedli ciała nieżywych ofiar. Film stara się odtworzyć atmosferę, okoliczności tragedii. Oraz przekazać dylematy moralne ocalonych. Również z dzisiejszej perspektywy, po wielu latach, jakie upłynęły od tamtych dni. Dlaczego nikt nie ma do nikogo pretensji? Żeby to zrozumieć, trzeba film obejrzeć.
Dlaczego akurat pojawił mi się kanibalizm w główce?
Dzisiaj w kościele zjadamy symbolicznie. W młodych wiekach ludzkości było bardziej dosłownie. W Chinach gdy zmarł naczelnik rodu, oczyszczonym (i pomalowanym na czerwono) kościom dopiero po roku urządzano stały pogrzeb. Resztki ciała powinny być zjedzone przez synów, "by ojciec pozostał w nich". Otóż gdy jeden odmówił (z obrzydzenia, to ciało już rok przeleżało w ziemi), został wykluczony ze spadku. Za brak szacunku.
Analog naszej komunii: Alexandra Dawid-Neel opisuje spotkanie z wędrownym mnichem zbiegłym z klasztoru na pograniczu Chin z Tybetem. Był tam uwięziony i miał zostać pożarty, bo ciało oświeconego da te same własności spożywającym go. Czekano tylko na jego dobrowolną-wymuszoną zgodę. Symbolicznie, w celu oświecenia się – można, a nawet jest dobrze widziane. Wstydzimy się, gdy chodzi o zwykłe zaspokojenie głodu by ratować życie. Wtedy, jeśli się zdarza, wolimy przemilczeć.
I jeszcze jeden, ostatni, przypadek kanibalizmu. Wśród joginów, oświeconych, po przekroczeniu dualizmu nie może być różnicy że to "brudne" a to "czyste". Gdzie rozróżniam, tam jeszcze mam "ego". Więc w ćwiczeniach bywało, że należało skosztować i ludzkiego ciała. (No, i żeby na wypadek głodu i to umieć.)
Spoko, nie zabić w tym celu, co byłoby zbrodnią, ale "tam, gdzie się trupy pali", w nocy, na uboczu ("żeby ludzi nie straszyć"), z odpowiednim rytuałem.

Gdy słyszycie o "spożywaniu ciała i krwi Chrystusa", "syna człowieczego", to czy nie przychodzi wam do głowy nic okropnego? Otóż spożywanie czyjegoś ciała i krwi nazywane jest potocznie kanibalizmem. . Niegdyś wierzono, że zjedzenie ciała swojego przeciwnika przekazywało nam jego siłę, spryt, odwagę itp.
I ten zwyczaj pozostał, choć niezbyt może dobrze się prezentuje, gdy pomyślimy czym on naprawdę jest. A jest nie tylko "symbolicznym" kanibalizmem. Pojawiła się bowiem idea transsubstancjacji czyli przeistoczenia chleba w ciało i wina w krew zbawiciela, oczywiście za sprawą zaklęć wypowiadanych przez kapłana. Trzeba więc wierzyć, że to naprawdę się dzieje, a więc że zjadamy ciało boga.
Kanibalizm to kulturowe tabu. Prawdopodobnie, pomimo pradawnych przekonań, nie najlepiej może on wpływać na stan zdrowia. Czym dokładniej jest msza święta? Współczesnym aktem kanibalizmu? Czy kanibalizm jest uzasadniony, jeśli to ciało boga, który stał sie człowiekiem (albo człowieka, który stał się bogiem albo półboga, półczłowieka)? Jak bardzo prymitywne instynkty pozostały w ludzkiej naturze, że wciąż robimy takie rzeczy? Ciekawsze może pytanie - dlaczego wielu ludzi tego nie zauważa? Albo jeszcze inaczej, dlaczego treści religijne są tak niemoralne?

Oto co kołatało się w bańce światowej slawy surrealistycznego malarza Salwadora D. A co kołacze się w mojej w związku z kanibalizmem?
Jakoś, intuicyjnie wzdragam się na myśl przed zjedzeniem nie tylko człowieka, ale psa, konia, kota, a nawet szczura, które to zwierzątka wydają mi się być czałowiekozbliżone. Sama też nie wyobrażam sobie pożarcia siebie przez zwierzę lub człeka. Nie wiem, o co kaman...

16 komentarzy:

  1. Kurde, ja tez sobie nie wyobrażam ze takie rzeczy działy się jeszcze w XX wieku.Owszem sądziłem ze pewne plemiona odcięte od świata i cywilizacji praktykowały kanibalizm bo to było związane z ich tradycją i być może kulturą.Po prostu szok.

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurwa niesamowite zdjęcie...

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra, może i wiele rzeczy jestem w stanie przyjąć do wiadomości ale tego o czym czytam, to nie mieści mi się w głowie. Nie no kanibalizm z głodu ok, to wiadomo instynkt margines te klimaty. Ale wyrażanie w ten sposób szacunku, i inne "pomysły" to nie koniecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Chrześcijaństwo to zupełnie inna bajka.
    Człowiek spożywa pokarm aby żyć i wzrastać. Tu chodzi o to, że my żyjemy dzięki cierpieniu Chrystusa. Jego PRZELANA krew i jego WYDANE ciało oznacza nasze życie.
    To "spożywanie" właśnie ma nas zmusić do stałego uświadamiania sobie, że my wzrastamy i nie pomrzemy niestety tylko i wyłącznie kosztem cierpienia Chrystusa, który nas kocha bezgranicznie. Nawet jeszcze jako wróg KK, przed nawróceniem akurat tę symbolikę rozumiałem raczej dobrze. Nie ma ona żadnego źródła w kanibaliźmie, gdzie chodzi zazwyczaj o przyswajanie czyiś przymiotów i potobne odrażające motywy odrażającej praktyki- to pomieszanie z poplątaniem. Spożywanie Krwi i Ciała, ma po prostu stale uświadamiać, że my naprawdę żyjemy tylko dzięki cierpieniu Boga.
    To już nawet te formuły przy przemianie tak wyraźnie tłumaczą o co chodzi. Tak mi się przynajmniej wydawało. Okazuje się, że być może źle się to tłumaczyło za Twoich czasów, a dzisiaj może nie być lepiej jeśli się trafi na jakiegoś kretyna...
    Inną kwestią jest to czemu Chrystus musiał odkupić nasze grzechy. Czytałem dość niedawno, bo w Wielkanoc, opracowanie teoleogiczne tej najważniejszej prawdy Chrześcijaństwa. Otóż, w syntezie, Bóg mając problem czy postąpić sprawieliwie, ale niemiłosiernie i odmówić ludziom oglądania jego oblicza (nikt na to nie zasłużył, a niektórzy to pewnie już w ogóle), czy niesprawiedliwie ale wówczas miłosiernie i przebaczyć tyle zła, egoizmu, narcyzmu, zwyrodnialstwa, okrucieństwa i co tam jeszcze jest(nawet gdyby nikt mu potem nie zarzucał, że postąpił niesprawieliwie, to sam by się wobec siebie źle czuł) miał jedno wyjście by pogodzić miłosierdzie ze sprawiedliwością: sam się ukarał...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za brednie. O czym ty piszesz ?

      Usuń
  5. Bardzo ciekawa notka.
    Kanibalizm, a sex. No tak, przecież do serca mężczyzny przez żołądek się trafia :) Czy ja to napisałam?! Brrrr ;)
    Ale naleciałości kanibalizmu w chrześcijaństwie, to naprawdę zaskakujące. Jakby tego nie interpretować (magia słów :) ), tak jest. Sama nieraz słyszałam: kto będzie spożywał ciało moje i pić będzie krew z ran moich, żył będzie na wieki. Czemu nie wpadłam no to, co Ty? Przyjęłam kiedyś wiarę bez historycznego kontekstu i tak mi pozostało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie geniuszu. Nie o to zupełnie w tym chodzi. To tylko metafora.

      Usuń
  6. Nieludzkie, wynaturzone postępowanie dla nas. Religia nie zawsze jest taka czysta jakby się wydawało. Jakoś czuje się nieswojo, że żyje dzięki czyjemuś cierpieniu i dlaczego na to pozwolono. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Religia czysta ? Nie żartuj. Wszelkie religie to nieszczęście ludzkości

      Usuń
  7. Lubie się zastanawiać, co bym zrobiła w jakiejś ekstremalnej sytuacji, upieram się, ze człowieka bym nie tknęła, ale tak do końca pewna nie jestem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jefcik, niestety ponoć już ludzie pierwotni zżreali się nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wtea, inna kultura, inne klimaty... Ale mnie też cięzko to pojąć...

    OdpowiedzUsuń
  10. Skorpan, wiem, że jesteś znawcą religii chrześcijańskiej i nie czuję się na siłach uskuteczniać polemikę z Tobą, ponieważ tak szczególowej wiedzy nie posiadam. Takie było moje skojarzenie intuicyjne, w "moich czasach" (nie są to znowu czasy, aż tak zamierzchłe) nie uważano tak jak napisałam. To moje osobiste refleksje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nikitaps, ja na to wpadłam zupełnie niespodziewanie, hihi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kathi, właśnie dlaczego bóg miałby chcieć czyjego kolwiek cierpienia, też mnie to nurtyje...

    OdpowiedzUsuń
  13. Cecylio, no właśnie, nie znamy siebie samych tak do końca...

    OdpowiedzUsuń