Czasami rodzi się we mnie jakiś głód życia, nie znana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie ciała i duszy jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.
— Barbara Rosiek

piątek, 11 listopada 2011

Człowiek magiczny.


Arthur Charles Clarke
Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nierozróżnialna od magii.

Ludzie na co dzień myślący racjonalnie zaczynają wykorzystywać elementy myślenia magicznego gdy wszelkie weryfikowalne metody naprawiania rzeczywistości zawiodą. Np. gdy liczą na wyzdrowienie swoje lub swoich bliskich a medycyna konwencjonalna zawodzi. Badając podłoże wiary w przesądy czy magiczne moce, psychologowie i antropolodzy zwykle zajmowali się uzdrawiaczami, kulturami plemiennymi czy spirytualistami New Age. Jednak równie dobrze mogliby badać własnych sąsiadów, asystentów z laboratorium czy nawet kolegów-naukowców. Nowe badania wykazują, że nawyki tak zwanego magicznego myślenia - jak na przykład wiara w to, że źle życząc nielubianemu koledze czy krewnemu, można sprawić, że zachoruje - są znacznie powszechniejsze niż ludzie to przyznają.
Te nawyki mają mało wspólnego z wiarą religijną, która jest znacznie bardziej złożona. Magiczne myślenie leży u podstaw mnóstwa często niedostrzeganych drobnych rytuałów, które towarzyszą ludziom przez cały dzień.
Wydaje się, że potrzeba takich wierzeń jest zakorzeniona w mózgu - i nie bez powodu. Poczucie posiadania specjalnych mocy podtrzymuje ludzi na duchu w groźnych sytuacjach, pomaga łagodzić codzienne lęki i unikać cierpień psychicznych. W nadmiarze może zaś prowadzić do zachowań kompulsywnych lub łudzenia się. Ten obraz magicznego myślenia pomaga wyjaśnić, dlaczego ludzie uważający się za sceptyków trwają przy dziwnych rytuałach, które wydają się nie mieć sensu, oraz jak pozornie niewinny przesąd może stać się szkodliwy.
Gdyby skłonność do magicznego myślenia nie była niczym więcej niż czczym przesądem, to podczas bezlitosnej ewolucji człowieka powinna była ona zaniknąć u dojrzałych intelektualnie dorosłych.
Obserwator życia we współczesnej Polsce i na całym świecie dostrzega wiele przykładów wypowiedzi i tekstów oraz postępowania i postaw ludzi, które zawierają elementy magiczne i irracjonalne. Przypominają one praktyki uważane niesłusznie za atrybuty wyłącznie minionych czasów i plemion prymitywnych. Uważam je za normalną i naturalną część ludzkiego życia. Nie jest moim celem zawstydzanie tych którzy z neomagii często korzystają i potępienie całości tych zjawisk z perspektywy naukowej. Czasami mam krytyczny stosunek do konkretnych przykładów posługiwania się neomagicznymi praktykami i neomagicznym myśleniem, ze względy na szkody które powodują. W znacznej jednak mierze nie tylko są nieszkodliwe ale wyraźnie pomagają ludziom w życiu i w utrzymywaniu równowagi psychicznej.. Od początków ludzkiej historii człowiek pragnie posługiwać się tajemniczymi rodzajami mocy w celu wywierania wpływu na swoje życie, na świat i na innych ludzi. Wydaje się że to pragnienie pozostaje nadal żywe u schyłku XX wieku. Istnieją ludzie którzy dokonują czarów i ludzie którzy są czarowani. Odprawiamy czary na swój własny choć czasem niepoważny użytek ale istnieją również przykłady odprawiania czarów na wielką skalę i dla wielkich interesów. Praktyki neomagiczne możemy dostrzec w szpitalu i w polityce, w sztuce i w rozrywce, w mediach i w działaniach wielkich grup społecznych  Gdy zawodzą człowieka wiedza, doświadczenie nabyte w przeszłości oraz praktyczne umiejętności, pojawia się poczucie bezradności i niemocy. Zaczyna przeżywać niepokój i obawy oraz pragnienie zmiany swego położenia na lepsze. Uczucia te domagają się jakiegoś działania ale racjonalny ogląd własnej sytuacji pokazuje, że jest ona zbyt trudna, a więc staje się mało użyteczny praktycznie, ponieważ nie dostarcza nadziei.
Człowiek podejmuje więc działania zastępcze, które podsuwa mu wyobraźnia pobudzona przez lęk, pragnienia i nadzieję. Obejmują one symboliczne, metaforyczne lub przybliżone odtworzenie upragnionego celu i czynności, które pomogą ten cel osiągnąć. Bez tej zdolności wielu ludzi w szczególnie trudnych sytuacjach osobistych było by narażonych na lęk, rozpacz, dezorientację i utratę nadziei.
 Każdemu komu nie obca jest psychologia C.G. Junga znane jest zapewne pojęcie synchroniczności. Synchronicznością Jung nazywał korespondowanie ze sobą dwóch z pozoru odmiennych zjawisk na płaszczyźnie sensu. Owe dwa korespondujące ze sobą zjawiska mogą zachodzić równocześnie, lecz może im również towarzyszyć następstwo czasowe. Jako przykład zjawiska synchroniczności Jung opisuje przygodę swojej pacjentki, której śnił się skarabeusz. Gdy siedzieli w gabinecie próbując poprzez analizę dociec znaczenia owego symbolu, coś zaczęło delikatnie stukać za oknem. Jung podszedł wówczas do okna i wpuścił do środka uderzającego skrzydełkami o szybę owada. Owadem owym był żuk, a Jung wpuszczając go do pokoju rzekł: „Oto Pani skarabeusz”. Owo zdarzenie stało się podstawą do późniejszych doświadczeń i obserwacji, i właśnie temuż zdarzeniu zawdzięczamy pojęcie synchroniczności.
Synchroniczność była jednym z największych -  a zarazem najmniej zrozumiałych - odkryć Junga, po części dlatego, że nie można jej docenić nie doświadczając jej osobiście. Odkrycie Junga było dla psychologii tym, czym dla fizyki była teoria względności Einsteina. Zjawisko synchroniczności jest tak nie pasująca do naszego wyobrażenia o naturze rzeczy, a zarazem jej doświadczenie potrafi być tak inspirujące, że sam Jung zwlekał ponad 20 lat z publikacją swoich przemyśleń na ten temat. Jego wizja wszechświata synchronicznego zarazem zawierała w sobie linearną przyczynowość, znaną nam z codzienności, jak też i przekraczała ją w każdą stronę. Wszechświat synchroniczny zarówno równoważył jak i dopełniał zarazem naszą mechanistyczną wizję świata zbudowanego wzdłuż linearnej przyczynowości - dodając do niej komponent spoza czasu, przestrzeni. W chwili synchroniczności dwa skądinąd różnorodne światy - ten przyczynowy i ten nie przyczynowy - zazębiają się o siebie i przenikają zarazem. Z jednej strony jest to forma przejawiania się tych dwóch światów a z drugiej jest to forma manifestacji ich jedności. Synchroniczność  występuje kiedy wychodzimy z osobistego wymiaru naszego doświadczenia i wchodzimy do tego, co nazywa się wymiarem archetypowym. Zdaniem Junga w nieświadomości zbiorowej istnieje wiele różnych archetypów, takich jak archetyp narodzin, śmierci, odrodzenia, bohatera, dziecka, boga, demona, matki ziemi, starego mędrca, persony czyli maski itd. Archetyp cienia jest symbolem dualizmu dobra i zła, a także bezradności. Stanowi on uosobienie zwierzęcej strony naszej natury. Wyraża się w postaci szatana, obrazu piekła i idei grzechu pierworodnego. Już w dzieciństwie natrafiamy na jego sens pod postacią Baby-Jagi. Cień jest odpowiedzialny za pojawienie się w naszej świadomości i w zachowaniu społecznie nieakceptowanych myśli, uczuć i działań. Przed publicznym osądem ukrywa je persona, czyli nasza rola społeczna i zarazem maska.
Istota ludzka w ciągu całego swojego życia poszukuje nieustannie jego sensu. Nie chcąc żyć z dnia na dzień, ale w pełni i świadomie przeżywać własną egzystencję wie, iż największą jego potrzebą i najtrudniejszym zadaniem jest znalezienie celu. Dojrzałości do jej zrozumienia nie zdobywa się od razu, lecz w rezultacie długiego rozwoju i na podstawie przeżytych doświadczeń. Dążąc do odnalezienia głębszego sensu życia trzeba być zdolnym do wyjścia poza granice egzystencji egocentrycznej oraz wierzyć w możliwości wniesienia istotnego wkładu w swoje życie. Jest konieczne, jeśli chce się być zadowolonym z siebie i z tego, co się robi. Trzeba rozwijać własne zasoby wewnętrzne w taki sposób, by uczucia, wyobraźnia i intelekt wzajemnie wspierały się i wzbogacały.
Baśnie od początku ich powstania wykorzystywano w celu przekazania wiedzy, wzbogacenia doświadczenia oraz ukazania różnych wzorów myślenia i działania. Tak więc baśń –jak żaden inny typ literatury- jest nasycona swoistą, charakterystyczną tylko dla siebie symboliką i archetypami sięgającymi jeszcze czasów „przedszkola ludzkości”, których wpływ można odnaleźć niemal we wszystkich dziedzinach działalności człowieka. Najtrafniej potrzebę tę tłumaczy psychologia głębi, która –de facto- od dawna wykorzystuje baśnie jako materiał do swoich badań, wychodząc z założenia, że -ze względu na swoje starożytne korzenie- baśnie stały się integralną częścią naszej historii, kultury i nasz samych. Psychologia głębi podkreśla jednak przede wszystkim znaczenie baśni w aspekcie indywidualnym, jednostkowym; tymczasem baśń posiada przecież wyraźny wymiar uniwersalny i to właśnie ten wymiar podtrzymuje ciągłość naszej ludzkiej historii, kultury i sztuki.

6 komentarzy:

  1. Tak, to prawda, ludzie, nawet ludzie wierzący zwracają się różnego rodzaju wróżek gdy wszelkie możliwości te tradycyjne zawiodą. Tak było z moją siostrą Elą która zwróciła się do wróżki aby pomogła jej znaleźć zaginioną córkę Anetę. Jak do tej pory nie znaleziono ani ciała, ani żadnej wiadomości gdzie jej córka mogłaby być .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też uważam się za osobę racjonalną, a jednak, gdy moja córka bardzo w dzieciństwie chorowała, poszłam z nią do homeopaty, bo w bezsilności, gdy przez lata nic nie działa, a ma się wrażenie, że jest coraz gorzej, człowiek zaczyna poszukiwać pomocy u najbardziej nawet absurdalnych źródeł.

    Moja córka w końcu przestała chorować, ale nie wiem, co zadziałało: homeopata, sanatorium ze wszystkimi możliwymi zabiegami, czy po prostu jej organizm wreszcie nabył konieczną odporność...

    Przy okazji przypomniała mi się taka anegdota:
    Nad drzwiami swojego wiejskiego domu Niels Bohr (fizyk duński, laureat Nagrody Nobla) powiesił podkowę, która jakoby przynosi szczęście. Jeden z gości zapytał zdziwiony:
    - Czyżby pan, taki wielki uczony, wierzył, że podkowa przynosi szczęście?
    - Nie - odpowiedział Bohr - ale powiedziano mi, że podkowa przynosi szczęście także tym, którzy w to nie wierzą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś byłam człowiekiem wierzącym w magię, jeśli nazwać tak wszystko, co niewyjaśnione i irracjonalne. Okultyzm, astrologia, tarot itp., itd., bardzo mnie fascynowały. Dziś, po przeczytaniu wielu książek, czasopism, po własnych doświadczeniach, przeżytych latach i obserwacjach jestem o wiele bardziej sceptycznym człowiekiem, niż byłam kiedyś...Bo zakładam, że człowiek sam sobie dorabia magiczne teorie do spraw, których nie potrafi wyjaśnić umysłem. Bo chce wierzyć w nadnaturalne siły, które go chronią, bo chce spotkać się z tymi, którzy odeszli. Bo liczy na ciche wsparcie boskości, która go wysłucha i pomoże w trudnych sprawach. Bo czasem nie widzi celu swego życia, poza wiarą w inne, lepsze życie, kiedyś tam, w przyszłości. Z drugiej jednak strony nie stałam sie w zupełności człowiekiem zakładającym tylko i wyłącznie, że podejście naukowe do świata wszystko wyjaśnia. Nadal jest we mnie ten magiczny pierwiastek, który mówi mi, że jest cos więcej poza naszym racjonalizmem. Nadal nie odrzucam pewnych magicznych aspektów mojego życia i mam nadzieję, że tak będzie zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jefcik, naprawdę smutna historia z tym zaginionym członkiem rodziny, a dla matki zaginięcie dziecka, obojętnie w jakim wieku, to chyba szczególna tragedia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Renyu, wyborna anegdota, i jakże prawdziwa... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sharo, rzeczywiście, ze mna jest podobnie. Niby z gruntu rzeczy totalny racjonalizm, a gdzieś tam, w głębi na dnie, tęsknota za jakąś magią, baśnią...

    OdpowiedzUsuń