Czasami rodzi się we mnie jakiś głód życia, nie znana tęsknota za spełnieniem się w innych rolach, smakowanie ciała i duszy jeszcze nie poznanej. Odkrywać trzeba do końca.
— Barbara Rosiek

sobota, 3 września 2011

Kryzys - bleee, nie lubię, nie lubię...


Kiedy pojawiają się pytania, na które nie ma odpowiedzi, to znaczy, że nastąpił kryzys.
— Ryszard Kapuściński 


KRYZYSY 
W ROZWOJU INDYWIDUALNYM


            W potocznym rozumieniu słowo kryzys kojarzy nam się zwykle z niekorzystnymi zjawiskami w gospodarce. Często nie rozumiemy mechanizmów ekonomicznych, które doprowadzają do sytuacji kryzysowej, zwłaszcza, że w dzisiejszej gospodarce mają one wymiar globalny i powiązane są na przykład z notowaniami spółek na światowych giełdach. Giełda dla wielu z nas jest wciąż  pojęciem tajemniczym, żeby nie powiedzieć „odrealnionym", przynależnym do wirtualnego świata.
Na kryzys (gospodarczy) skłonni jesteśmy patrzeć bardziej pod kątem jego negatywnego wpływu na nasze indywidualne finanse, możliwości znalezienia miejsca pracy, czy spłaty kolejnych rat kredytu. Ważne jest dla nas wtedy to, czy ktoś lub coś, bądź też my sami możemy jakoś obronić się przed negatywnymi skutkami zaistniałego kryzysu. Ważny jest dla nas również czas jego trwania. Wsłuchujemy się wtedy w wypowiedzi ekonomistów i próbujemy dociec, jak długo będzie trwał i czy realnie może nam zaszkodzić.
Możemy stwierdzić, iż zjawiska globalne skłonni jesteśmy przeżywać jako kryzysowe tylko wtedy, kiedy zakładamy ich prawdopodobny wpływ na nasze indywidualne życie. Wtedy to, co nazywamy kryzysem globalnym staje się w jakimś sensie jednocześnie naszym indywidualnym kryzysem. W sytuacji, kiedy tego wpływu nie dostrzegamy informacje o globalnym kryzysie są dla nas tylko informacjami, które rejestrujemy podobnie jak na przykład informacje o kolejnym huraganie „gdzieś tam w świecie", który pochłonął określoną liczbę ofiar.
Z drugiej jednak strony wiadomym jest też, iż nie jesteśmy w stanie uciec przed światem, zaszyć się gdzieś na bezludnej wyspie i przeczekać złych czasów. Żyjąc więc na tym, a nie innym świecie stale podlegamy różnorodnym jego wpływom, także i takim, które mogą wywołać w naszym życiu kryzys.
Jeszcze wyraźniej widać ten wpływ kiedy myślimy o kryzysach  w  kontekście naszego indywidualnego rozwoju. Można nawet założyć, iż kryzysy (rozumiane tu jako sytuacje trudne, wzbudzające lęk i poczucie bezradności) są jego nieodłącznym towarzyszem. Nasze funkcjonowanie biologiczne to nieustanne balansowanie między zdrowiem a chorobą. Chorobę, w kontekście naszych rozważań można potraktować tu jako sytuacje kryzysową. Zwykle pojawia się nagle, zaskakując nas i całkowicie (nieraz) zmieniając nasz dotychczasowy tryb życia (co samo w sobie może już być odczuwane jako kryzys). Proces biologicznego starzenia się, którego finałem jest nieuchronna śmierć to także potencjalne źródło wielu kryzysów (kryzys wieku średniego, klimakterium, utrata sprawności fizycznej i umysłowej, osamotnienie).
Zaspakajanie naszych potrzeb w obszarze życia społecznego (zdobycie i utrzymanie odpowiedniej do naszych aspiracji pozycji społecznej : zawód, miejsce pracy, rodzina) naznaczone jest również różnorodnymi, nieprzewidywalnymi uwarunkowaniami, które mogą wywoływać sytuacje kryzysowe.
Urlich Beck, niemiecki socjolog (za : Kast, 2001, s. 7), zauważa, że nasze życie ma charakter eksperymentalny. Co to oznacza? We współczesnym świecie nie ma trwałych i skutecznych procedur zachowania. Człowiek stoi w obliczu nieprzewidywalnej i stale zmieniającej się rzeczywistości, która wymusza na nim jakiś rodzaj reakcji. Nie mając wzorców i stałych zasad postępowania musi niejako „tworzyć" własne życie od początku, „[...] to życie, w którym nie jest się po prostu zakorzenionym od urodzenia, lecz w którym trzeba okazać własną inicjatywę" (ib.) Beck twierdzi, iż każdy stoi przed zadaniem stworzenia czegoś, co nazywa „własnym życiem". My moglibyśmy to nazwać planem, sposobem na własne życie. I tu od razu pojawiają się pytania : W oparciu o co tworzyć taki plan? Czym się kierować przy jego układaniu ? Dlaczego powinien mieć on taki, a nie inny charakter? Jakie są możliwości realizowania naszego planu przy tak zmieniającej się i nieprzewidywalnej rzeczywistości?
Są  to pytania, które wymagają od nas odpowiedzi i decyzji. Tym bardziej, że żyjemy w świecie, który akceptuje ludzi dojrzałych, czyli: zdolnych do samookreślenia, odpowiedzialnych, kreatywnych i aktywnych. Wahanie i niepewność są tu oznakami słabości. Stąd też trudności z odpowiedzią na powyższe pytania, nienadążanie za ideałem tzw. „człowieka dojrzałego" mogą skutkować lękiem i poczuciem bezradności.
 Im bardziej więc różnorodna i nieprzewidywalna jest  rzeczywistość, w  której żyjemy, przy jednoczesnych silnych społecznych imperatywach efektywnego odnalezienia się w niej (odpowiedni zawód, status materialny, pozycja społeczna) tym większe ryzyko zaistnienia sytuacji kryzysowych. Są to uwarunkowania naszego życia, od których podobnie jak od choroby czy starzenia się nie jesteśmy w stanie uciec.
Przyjmując do wiadomości, iż kryzys (sytuacje kryzysowe) są na stałe wpisane w nasze życie musimy znaleźć odpowiedź na pytanie o sens ich doświadczania. Powszechnie przyjmuje się, iż kryzysy w ludzkim życiu mają sens, bo kształtują na przykład mocny charakter, czynią człowieka wrażliwym na nieszczęścia i krzywdy innych, wyzwalają chęć pomagania potrzebującym. Mogą wręcz przyśpieszyć wzrastanie człowieka w sensie duchowym, kształtując na nowo jego system wartości, poglądy na świat, postrzeganie dobra i zła. O tego rodzaju zjawisku możemy mówić w przypadku Pokolenia Kolumbów. Ludzi, którzy przedwcześnie stali się (musieli się stać) dorosłymi.
Dowodów na to, iż kryzys przyczynia się do rozwoju człowieka, czy też nawet wytycza kolejne etapy tego rozwoju możemy także szukać na gruncie psychologii. Najbardziej znaną teorią rozwoju człowieka, podkreślającą znaczenie kryzysów w rozwoju człowieka jest teoria Erika H. Eriksona (Basistowa, 1999; Erikson, 2004; Oleś, 2000).
W ujęciu Eriksona osobowość kształtuje się w ciągu całego życia człowieka. W tym czasie człowiek przechodzi osiem okresów rozwojowych. Kluczowym momentem dla każdego z tych okresów jest pozytywne rozwiązanie przynależnych do nich kryzysów, co oznacza, że mają one charakter normatywny. Kryzys pojawia się wtedy kiedy przed człowiekiem staje nowe, nieznane mu dotychczas zadanie rozwojowe. Nowość zadania sprawia, że musi on także wypracować odpowiednie sposoby jego rozwiązania, jeśli dotychczasowe metody okazują się nieskuteczne. To właśnie ten moment nosi znamiona kryzysu i decyduje o kierunku dalszej drogi życiowej.
W zależności od tego, jak jednostka będzie doświadczać kolejnych kryzysów - pójdzie w kierunku rozwoju bądź regresji. Wszystkie kolejne momenty kryzysowe są ze sobą powiązane. Poszczególne kryzysy odpowiadają kolejnym stadiom rozwojowym, a te z kolei wiążą się z dojrzewaniem biologicznym i psychologicznym człowieka.
Według Eriksona każda osoba, która poradzi sobie z danym zadaniem rozwojowym (właściwym aktualnemu stadium rozwojowemu) wykształci pewną  właściwość psychologiczną, zwaną cnotą. Właściwość ta pozostaje jej immanentną cechą do końca życia i ma wpływ na jej dalszy rozwój (oraz zdrowie psychiczne). Pozytywne rozwiązanie kryzysu z danego stadium rozwojowego jest warunkiem przejścia do następnego stadium, co z kolei gwarantuje zdaniem Eriksona prawidłowy rozwój człowieka. W przypadku kiedy jednostka nie poradzi sobie z pozytywnym rozwiązaniem kryzysu z danego stadium rozwojowego, nie nabędzie nowych umiejętności, a jej rozwój może wejść w fazę regresu.
Przykładowo pozytywne rozwiązanie pierwszego kryzysu skutkuje pojawieniem się umiejętności uchwycenia należytych proporcji (równowagi) między zaufaniem do siebie samego i do ludzi, a brakiem zaufania, co daje możliwość wykształcenia się tzw. cnoty nadziei. Kiedy rozwiązanie pierwszego kryzysu jest negatywne może pojawić się wyobcowanie (izolacja od ludzi) bądź też nadmierne do nich przylgnięcie w postaci bezgranicznego zauroczenia wybranymi jednostkami.
Stadium, które zdaniem Eriksona jest szczególnie ważne dla rozwoju człowieka jest stadium piąte (dorastanie ok. 18 - 22 rok życia). Jest to okres, zdominowany przez kryzys tożsamości. Młody człowiek szuka odpowiedzi na pytanie kim jest? Na ile jest podobny do innych, w czym jest taki sam jak inni, a w czym jest niepowtarzalny? Kim będzie w przyszłości?. Kształtowanie swojego „ja" dzieje się w opozycji do zastanych norm, systemów wartości i autorytetów. Jeżeli już przyjmuje któreś z nich, to próbuje im nadać własne, niepowtarzalne znaczenie. Nie zawsze to się udaje, co wzmaga poczucie niepewności, zagubienia czy też zniechęcenia do siebie samego, innych ludzi i całego świata.
Rozwiązanie tego kryzysu wymaga wypracowania własnego systemu wartości i określenia na tej podstawie własnych dążeń i celów życiowych zgodnych z zasadami życia społecznego. Ma to zdaniem Eriksona niezmiernie istotne znaczenie dla dalszego rozwoju jednostki, ponieważ daje jej szansę na podejmowanie coraz to nowych zadań życiowych, tworzenie udanych związków z ludźmi (rodzina), pozwala tez na snucie planów na przyszłość.
W wyniku tych doświadczeń pojawia się cnota wierności, w oparciu o którą jednostka może budować w wieku późniejszym poczucie własnej wartości. Negatywne rozwiązanie kryzysu tożsamości może prowadzić do powstania tożsamości charakteryzującej się cechami społecznie niepożądanymi : agresja, lęk, bierność, wycofanie, izolacja. Nie dają one szansy na zbudowanie spójnego „ja" i integrację ze społeczeństwem. W tym znaczeniu skutkują często zaburzeniem rozwoju.
Erikson zaznacza, iż to - jak człowiek radzi sobie z kryzysami rozwojowymi w dzieciństwie i młodym wieku będzie miało wpływ na to jak będzie on sobie radził również z kryzysami w późniejszym okresie. Kryzys widzi Erikson zatem, jako typ doświadczenia, na które jesteśmy „skazani" i które jest dla nas zarówno szansą jaki i zagrożeniem. Szansa tkwi w założeniu, iż jednostka ma potencjalne możliwości aby poradzić sobie z każdym kolejnym kryzysem, który jest niejako normatywnie wpisany jest w jej rozwój (kryzys rozwojowy). Zagrożenie tkwi w nieprzewidywalności i nieokreśloności oddziaływań środowiska społecznego, które mogą pozbawić jednostkę potencjalnych możliwości na przezwyciężenie kryzysu.
Normatywny kryzys rozwojowy może więc doprowadzić także do regresu lub zahamowania rozwoju, co samo w sobie możemy określić jako sytuację kryzysową. Sytuację, z którą jednostka może sama sobie nie poradzić i w której będzie wymagać fachowej pomocy. Według psychoanalitycznych i neopsychoanalitycznych koncepcji rozwoju człowieka nawarstwianie się sytuacji kryzysowych w dzieciństwie (naruszenie pierwotnej potrzeby bezpieczeństwa i zaufania do świata) skutkować może w późniejszym okresie trudnościami w adaptacji do wymogów życia dorosłego (praca zawodowa, tworzenie dojrzałych związków), jak i znacznie zmniejszonymi możliwościami adaptacyjnymi w obliczu kolejnych sytuacji trudnych (kryzysowych).
Możemy więc założyć, iż jednostka z mocno nadwyrężonymi w dzieciństwie możliwościami radzenia sobie ze stresem będzie spostrzegać w życiu dorosłym sytuacje kryzysowe  jako nadmiernie jej zagrażające (nieadekwatnie do realnego zagrożenia). Może odwlekać czy też unikać konfrontacji z realnym zagrożeniem, a w momencie nieuchronności jego zaistnienia zareagować wzmożonym lękiem, bezradnością czy wręcz depresją.
Trudno wtedy o mówić o tym, iż „kryzys jest szansą", wyzwaniem, któremu trzeba twardo stawić czoła, aby raz jeszcze potwierdzić swoje możliwości. Takie spojrzenie na kryzys (reinterpretacja doświadczeń, odwrócenie perspektywy spojrzenia) staje się prawdopodobne w kontakcie z terapeutą (choć także i tutaj należy przyjąć pewne granice możliwych zmian na lepsze).
Żałoba po stracie bliskiej osoby, bycie nieumyślnym sprawcą czyjejś śmierci to  przykłady sytuacji kryzysowych, w których osobom je doświadczającym bardzo trudno doszukać się jakiegoś sensu. Często przez lata pozostają one w poczuciu pustki, bezsensu oraz poczuciu winy. Niby wracają do świata „żywych", do swoich obowiązków i bliskich, ale w ich „środku" jakby coś się skończyło, jakby coś „wyparowało". Są  nieobecni, żyją w dwu światach : tym realnym i tym minionym, sprzed kryzysu. Zdarza się, iż deklarują, że ich świat skończył się wraz z odejściem bliskich, wypadkiem, niepełnosprawnością itp. Często takim stanom mogą towarzyszyć objawy depresyjne, w tym i myśli i tendencje samobójcze.
Widzimy więc, iż doświadczenie, które zapoczątkowało kryzys może przerodzić się w przewlekłą sytuację kryzysową, która sprawia, iż jednostka funkcjonuje życiowo poniżej swoich realnych możliwości, traci zadowolenie z życia i przestaje zwracać się ku przyszłości. Tym samym jakby „przystaje", zatrzymuje się w drodze. Zamykając się na nowe doświadczenia, ogranicza możliwości swego dalszego rozwoju. Historia zna jednak przypadki, kiedy trudne doświadczenia niekoniecznie muszą doprowadzić do zahamowania, czy też regresji w rozwoju. Pierwszoplanowym przykładem pokolenia takich ludzi jest oczywiście pokolenie ostatniej wojny światowej. Z punktu widzenia człowieka współczesnego ludzie tamtej epoki jawią się jako osoby nadludzko silne, wytrwałe i dzielne. W jakimś sensie dla nas jakby „ulepione z innej gliny". My zwykle szczerze deklarujemy, iż nie bylibyśmy w stanie podołać okropnościom wojny, która była ich udziałem. Zastanawiamy się jak po takich doświadczeniach można było wracać do normalnego życia.
Doświadczenia ludzi tamtego okresu wskazują powszechnie na to, iż ratunkiem w obliczu traumatycznych doświadczeń było (między innymi) zachowanie za wszelką cenę pozorów normalności. Nieważne, czy byli oni jeńcami obozu koncentracyjnego, łagrów czy mieszkańcami powstańczej Warszawy. Ważne, że nie rezygnowali z wzajemnego wspierania się w poczuciu wspólnoty losu. Potrafili kochać i marzyć. Rzeczywistość, która ich otaczała traktowali czasowo. Poddani tak skrajnej próbie potrafili zachować patrzenie w przyszłość i z niej czerpali siłę do zmagania się z teraźniejszością.
Tym co zastanawia, jest  ich powrót do normalnego życia po przeżytej traumie. Poeci pisali przecież, iż wraz z doświadczeniem komór gazowych nie ma już nic. Bóg umarł. Oni jednak potrafili znaleźć w sobie siły, aby odnaleźć się w obliczu wyzwań życia w pokoju i to pomimo wracającego nieraz we wspomnieniach koszmaru minionych doświadczeń. Jedno z możliwych wyjaśnień, takich jak opisane wyżej zachowań może tkwić w dość dobrze znanej (potwierdzonej eksperymentalnie) tezie, iż człowiek postawiony w obliczu skrajnie traumatycznych wyzwań jest w stanie wyzwolić w sobie dodatkowe siły, aby je pokonać. Tak, jakby walczył z ciężką chorobą, która wymaga ekstremalnej mobilizacji organizmu.
Wydaje się więc, iż skrajnie kryzysowe sytuacje w życiu człowieka, mogą być jego szczególnym, indywidualnym doświadczeniem, które dają mu poznać jego psychofizyczne możliwości, a jednocześnie stają się źródłem psychicznej mocy. I w tym sensie można je uznać za katalizatory indywidualnego rozwoju człowieka. Ich siła i moc tkwi  często w nagłym i niezamierzonym zaistnieniu, które wymusza konieczność zareagowania. Działania te często zaskakują nas samych : „Nie poznaję siebie", „Nigdy bym nie pomyślał, że stać mnie aż na tyle", „Myślałem, że mnie to przerośnie". To typowe komentarze wypowiadane na swój temat w takich momentach.
Poszukując ram teoretycznych, które mogły by wskazać na potencjalne mechanizmy psychologiczne towarzyszące opisywanym tu zachowaniom nie sposób nie wspomnieć o koncepcji dezintegracji pozytywnej Kazimierza Dąbrowskiego. Istota jego rozważań sprowadza się do stwierdzenia, iż rozwój człowieka dokonuje się w efekcie przejścia od procesów dezintegracji (rozpadu) jego struktury psychicznej, znajdującej się na niższym poziomie rozwoju, do procesów integracji tej struktury na wyższym poziomie. „Procesy dezintegracji są szansą wykroczenia poza stan rozwojowego impasu. Rozluźniają lub rozbijają spoistość pierwotnej - popędowej i impulsywnej - struktury psychicznej, typowe dla niej funkcje, sposoby doświadczania i działania [...] powodują kryzysy i konflikty, a - w rezultacie - stwarzają konieczność uporania się z zaburzeniami" (Tylikowska, 2000, s. 238). Zdaniem Dąbrowskiego właśnie owe kryzysy i konflikty będące oznaką procesów dezintegracji dają szansę na rozwinięcie się pełni  potencjału rozwojowego jednostki, czyli ukonstytuowania się w strukturze osobowości jednostki takiego ośrodka decyzyjnego, który umożliwia jej uwolnienie się od bezpośredniego wpływu czynników genetycznych i bodźców środowiskowych. Zyskuje ona wtedy większą świadomość i autonomię swoich decyzji, staje się bardziej refleksyjna, empatyczna i nastawiona altruistycznie w swoich działaniach. Jest to zdaniem Dąbrowskiego najwyższy poziom integracji (tzw. integracja wtórna), jaki jednostka może osiągnąć w swoim rozwoju, poziom właściwy tylko nielicznej grupie populacji. Według Dąbrowskiego „większość tzw. ludzi przeciętnych" (Talikowska, ib. 242) funkcjonuje na poziomie tzw. integracji pierwotnej, której strukturę określają czynniki genetyczne i wpływy środowiska. Jest to poziom, na którym aktywność jednostki wyznaczana jest przez zaspakajanie jej indywidualnych potrzeb zarówno biologicznych i społecznych, jak i psychologicznych (wysoka samoocena, poczucie posiadanych kompetencji).
Wyjście poza horyzont własnych potrzeb (rozbicie integracji pierwotnej) możliwe jest poprzez oddziaływanie zdarzeń rzeczywistości zewnętrznej : „Struktura indywiduum może być bardziej lub mniej podatna na dezintegrację, może być zatem stymulowana przez stresy i ciężkie doświadczenia. Te czynniki otoczenia, które wpływają na skłonność do dezintegracji determinują tym samym możliwości aktywnego rozwoju..." (Dąbrowski, 1979, s. 10, za Tylikowska, ib. s. 242).
Wypowiadając słowo „rozwój" myślimy zwykle o realizacji swoich planów życiowych, zdobywaniu środków do życia, zakładaniu rodziny, zdobywaniu przyjaciół, gromadzeniu dóbr,  podróżowaniu, podtrzymywaniu przekonania o słuszności własnych racji i opinii, itp. Chcemy, aby tak ułożone przez nas życie trwało niezmiennie, bo daje nam ono wówczas poczucie sensu i bezpieczeństwa.
Dążąc do tego czujemy jednak w sobie niepokój. Nie możemy panować nad wszystkim. Wiemy, jak wiele mniej lub bardziej niespodziewanych zdarzeń może nam zmienić nasz świat, „przestawić życie na inne tory". Wydaje się, że im bardziej jesteśmy otwarci na taką możliwość, tym bardziej dotykamy istoty naszej egzystencji. Im bardziej jesteśmy świadomi zmienności naszego wewnętrznego i zewnętrznego świata, nieuchronności towarzyszących im kryzysów - tym bardziej jesteśmy gotowi na to, aby stale podejmować wysiłek sprostania tym zmianom widząc w tym nieodłączny warunek naszego istnienia.
Ta gotowość na zmiany - choć stoi w sprzeczności z potrzebą stabilności - wydaje się być naszą wewnętrzną siłą, która otwiera nas na nowe doświadczenia, każe w nich poszukiwać znaczeń i drogowskazów dla naszego indywidualnego rozwoju. Dzieje się to także (a może właśnie) wtedy, gdy te doświadczenia mogą być dla nas przykre i bolesne. Wtedy - kiedy w swoim własnym życiu nadajemy im wymiar osobistego kryzysu.


Marek Tokarski

4 komentarze:

  1. W mądrości ludowej od dawna istnieje przysłowie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnoszę wrażenie,że moje całe życie to takie podążanie od kryzysu do kryzysu:)No ale trzeba sprawiedliwie zauważyć, że niektóre z tych kryzysów przynoszą w rozliczeniu całkiem pożyteczne prezenty,a czasem dokładnie to jest właśnie tak:" Kryzys - bleee, nie lubię, nie lubię"

    OdpowiedzUsuń
  3. Ren-ya, hehe. tego nie zauważyłam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kingo, fakt, nie wszystko co miłe jest dla nas dobre...

    OdpowiedzUsuń